Najbliższe merytorycznemu i formalnemu kształtowi teatru, o którym tu chcemy mówić, wydaje się być określenie: teatr regionalny. W tym pojęciu można pomieścić teatr obrzędowy, teatr działający w kręgu kultury wsi czy małego miasteczka, teatr dramatyczny, teatr wiejski... Nie mnóżmy bytów, jak po-wiedział pewien filozof. Generalne podziały odczytać możemy w historii kultury polskiej. Teatr obrzędowy istniał od wieków, chociaż pewnie jego twórcy świadomości teatralnej iluzji nie mieli. Jego fundamentem była magia, wierzenia religijne, metafizyka. Praktycznie wszystkie obrzędy ludowe mają formę widowiska lub magicznego misterium. Natomiast teatr we współczesnym rozumieniu, ukształtowanym przez Nową Re-formę, pojawił się wraz z budzeniem się świadomości środowiskowej i narodowej chłopów, czyli z XIX-wiecznym ruchem ludowym.
Te dwa źródła decydują dzisiaj o kształcie teatru regionalnego. W tym pojęciu mieści się teatr obrzędowy, ukazujący z etnograficzną wiernością obrzędy i obyczaje danego regionu, opowiedziane gwarą, z wykorzystaniem muzyki, poezji ludowej, stroju, tańca czy sztuki ludowej. W tym pojęciu mieści się również teatr dramatyczny, oparty o tekst fabularny, z wyraźnie zarysowanymi postaciami i konfliktami akcji. Może to być sztuka napisana gwarą, ale nie musi. Można w takim dramatycznym widowisku wykorzystać taniec, muzykę i śpiew, ale to też nie jest konieczne. Teatr obrzędowy, to teatr magii, dramatyczny - to magia teatru.
Poza tym wszelkie prawa i zasady teatru obowiązują również w teatrze regionalnym. Gatunkowe rozróżnienia i definicje nie zmieniają zasadniczego podziału - teatr może być dobry lub zły. Obojętnie, czy będą go tworzyć profesjonaliści czy amatorzy. Zresztą, umówmy się - teatr profesjonalny tworzą zawodowcy, którzy nauczyli się rzemiosła teatralnego i żyją z komedianctwa, teatr amatorski tworzą ci, którzy tę sztukę kocha-ją. Przecież łacińskie ”amo” znaczy kocham.
Darujmy sobie spokój z teoretyzowaniem. Ważne są fakty i zjawiska, a te wydają się być zdumiewające. Bo czyż nie jest to fenomen, że w dobie technik cyfrowych, niezwykle dynamicznego rozwoju cywilizacji i postępujących procesów unifikacji kultury teatr regionalny nie tylko istnieje, ale wciąż się rozwija artystycznie? Być może przykład Małopolski nie jest obrazem ruchu teatralnego amatorów w całym kraju, bo przecież tutaj powstawały pierwsze uniwersytety ludowe, tworzyli utalentowani ludowi dramaturdzy, ba, tu się stawał silny ruch ludo-wy. Ale wystarczy się wybrać na Ogólnopolski Sejmik Teatrów Wsi Polskiej w Tarnogrodzie, aby przekonać się, że w całej Polsce jest to zjawisko wciąż żywe, artystycznie fascynujące i oryginalne. Jego rozwojowi wcale nie przeszkadza nikłe zainteresowanie mediów, odpowiedzialnych za stan kultury w kraju urzędów państwowych czy samorządów. Na początku lat 90., po scedowaniu przez państwo obowiązków mecenasa kultury na gminy, wydawało się, że nie tylko teatr, ale wiele form życia artystycznego w ruchu amatorskim ulegnie zagładzie. Rychło się okazało, że kultura to jest taka uparta osoba, że im bardziej dostaje po kulasach, tym mocniej na nich staje.
Przypomnę, że podobne kasandryczne tony na temat losów kultury ludowej i amatorskiej pojawiły się w latach szybkiej inwazji telewizji. Niektórzy zatroskani uczeni w piśmie twierdzili, że znakomity ongiś telewizyjny teatr (fenomen w skali światowej, to fakt) podetnie skrzydła teatrowi amatorskiemu, bowiem nikt go nie zechce oglądać, obcując raz w tygodniu z najlepszą klasyką dramaturgiczną i czołówką polskich aktorów. Uczeni zapomnieli, że teatr regionalny ma swoje atuty, których teatr profesjonalny nigdy mu nie zabierze.
Bez wątpienia telewizja wpłynęła na masowość zjawiska teatru amatorskiego i zmieniła drogi jego poszukiwań repertuarowych oraz artystycznych, ale to w sumie wyszło temu teatrowi na dobre. Jeszcze bardziej niż dotąd zaczął on zwracać uwagę na swoją tożsamość kulturową oraz oryginalność wyznaczoną przez tradycje kultury ludowej. Przewaga teatrów obrzędowych nad typowo dramatycznymi w Małopolsce tego najlepszym dowodem. A i twórcy widowisk dramatycznych chętniej sięgają do teksty pisane gwarą, ściśle związane z realiami środowiska, niż po klasykę.
Najlepszym sposobem analizy i oceny zjawiska pod nazwą teatr regionalny są próby konfrontacji widowisk teatralnych w postaci przeglądów i festiwali. Wprawdzie znam sporo przeciwników tych form rywalizacji, że teatr to przecież nie stadion, nie boisko i nie pływalnia. Jednak proszę pamiętać, że w większości przypadków konkursowa nagroda jest jedyną formą satysfakcji i chwały zespołów teatralnych. Ponadto konkurs speł-nia ważną rolę edukacyjną. Gradacja jakości przedstawień wskazuje najlepsze propozycje, czyni je wzorem i przykładem. Zresztą, o opinię w tej sprawie najlepiej zapytać samych zainteresowanych, którzy bardzo chętnie biorą udział w przeglądach i wręcz uważają, że ich ilość nie jest zadowalająca.
W Małopolsce aktualnie najbardziej prestiżowym i znanym festiwalem jest przegląd teatrów z kręgu wsi pn. Przepatrzowiny Teatrów Regionalnych w Czarnym Dunajcu, które w roku 2005 obchodzą swoje 30-lecie. Najlepsze przed-stawienia z Czarnego Dunajca są nominowane na Między-wojewódzki Sejmik Teatrów Regionalnych w Bukowinie Tatrzańskiej (biorą w nim udział teatry z województw: opolskiego, śląskiego, małopolskiego i podkarpackiego), skąd znowu najlepsze są nominowane na Sejmik w Tarnogrodzie. W latach 60. i 70. tych przeglądów było więcej, bowiem organizowały je liczne instytucje spółdzielcze, Spółdzielnia Rękodzieła Artystycznego „Cepelia” czy Związek Młodzieży Wiejskiej. Teraz na placu boju praktycznie pozostało tylko Małopolskie Centrum Kultury „Sokół” w Nowym Sączu i gminy. Moralnego wsparcia udziela Towarzystwo Kultury Teatralnej, które ongiś było stać na prestiżowe Konfrontacje Kabaretowe o Złote Rogi Kozicy w Zakopanem, przeglądy teatrów województwa krakowskiego w Nowym Sączu, a potem w Limanowej, jak również na finansowanie sejmików międzywojewódzkich (organizowanych kolejno w Nowym Sączu, Mszanie Dolnej, Bobowej, a od kilkunastu lat szczęśliwie w Bukowinie Tatrzańskiej).
Co mamy w Małopolsce oprócz Przepatrzowin? Festiwal Teatrów Dzieci i Młodzieży „Bajdurek”, Przegląd Teatrów Lalkowych o Wielką Nagrodę Zająca Poziomki w Żabnie, festiwal teatrów młodzieżowych „Maska” w Tarnowie. Te wszystkie przeglądy dotyczą teatru tworzonego przez dzieci i młodzież i to zjawisko omawiam w osobnym materiale na stronie internetowej „Sokoła”. Natomiast jeśli chodzi o teatry do-rosłych, to mamy jeszcze przegląd teatrów regionalnych w Wiśniowej (organizuje Kraków), Konfrontacje Kabaretów Wiejskich w Lipnicy Murowanej (organizuje Lipnicki Dom Kultury wraz z „Sokołem”), przeglądy teatrów kameralnych w Wadowicach (tu również do konkursu stają głównie teatry młodzieżowe). Przy okazji warto przypomnieć, że Ogólnopolskie Konfrontacje Kabaretów Wiejskich zaczynały swój żywot w Zawoi, potem zostały przeniesione do Chełma, stąd do Sieradza i gdzieś dalej w Polskę.
Proponuję, aby się skupić przede wszystkim na czarnodunajeckich Przepatrzowinach, które są najbardziej reprezentatywnym i prestiżowym festiwalem teatralnym w Małopolsce. Najpierw w latach 1973-76 w Czarnym Dunajcu spotykały się teatry z powiatu nowotarskiego. No, były takie czasy, że istniały powiatowe domy kultury, które organizowały powiatowe przeglądy artystyczne. Dzisiaj żaden powiat w Małopolsce takiej placówki nie posiada. (Jedyny znany mi przypadek to Kobuszowa w województwie podkarpackim.) Od 1976 roku na czarnodunajeckiej scenie zaczęły się spotykać zespoły teatralne z całego województwa nowosądeckiego. Po reformie administracyjnej Czarny Dunajec przyjął na siebie obowiązki centralnego ośrodka teatru regionalnego w Małopolsce.
Trudno dokładnie obliczyć, ile przedstawień zaprezentowano na Przepatrzowinach (od 1976 roku konkurs nosił nazwę: Wojewódzki Przegląd Amatorskich Zespołów Teatralnych, obejmował całe województwo nowosądeckie), ale było ich blisko trzysta. Oceniając zjawisko po repertuarze, można zauważyć pewną tendencję zmian liczebnych i jakościowych propozycji teatru dramatycznego na korzyść teatru obrzędowego. Teatr regionalny czerpie pełnymi garściami z tradycji kultury ludowej. Aktorzy praktycznie grają sami siebie, typy i charaktery ludzkie spotykane na co dzień w swojej małej ojczyźnie. Również realia i problemy są ściśle związane z rgionem. Jednak odtwarzanie dawnych obyczajów i obrzędów daje większe możliwości artystyczne niż klasyczny dramat. Po pierwsze - ten rodzaj teatru jest niepodrabialny, ponieważ wymaga wręcz etnograficznej wierności folklorowi danej en-klawy kulturowej. Po drugie - stwarza liczne możliwości wypowiedzi artystycznej poprzez wykorzystanie gwary, muzyki, tańca, śpiewu, oryginalnej scenografii. Po trzecie - ten rodzaj teatru aktorzy mają po prostu we krwi, wszak to kultura ich ojców i pradziadków. Po czwarte - w tym teatrze ważną rolę odgrywa czynnik edukacyjny, który równocześnie wpływa na ocalanie folkloru. Scenariusze widowisk obrzędowych poza teatralną dramaturgią uwzględniają obyczaje i obrzędy, które w wyniku procesów cywilizacyjnych po prostu zanikają. Scenarzyści odtwarzają je na podstawie dokumentacji etnograficznej oraz ustnego przekazu ludzi starszych.
Z materiałów archiwalnych wynika, że najczęściej twórcy widowisk obrzędowych sięgali po wesela (w tym również poszczególne fragmenty składające się na pełne widowisko - swaty, czepiny), zwyczaje związane ze świętami Bożego Narodzenia (szczególnie wigilie), Wielkanocą (najczęściej - polywacka, czyli lany Poniedziałek Wielkanocny), odpusty, chrzciny, zapusty, dożynki, andrzejki, zwyczaje związane ze świętem Matki Boskiej Zielnej, podłazy, stawianie maja, chodzenie ze śmierzteckom, obyczaje zielonoświątkowe... krótko mówiąc - widowiska związane z rytmem pór roku i przypadającymi na nie świętami. Z obyczajów nie związanych z magiczno-religijnymi kontekstami najczęściej zespoły obrzędowe pokazują międlenie lnu, darcie pierza, kiszenie kapusty, obyczaje pasterskie, zabawy dziecięce, ba, nawet wyzwoliny u kowala czy pobór rekruta. Aczkolwiek niektóre tematy się powtarzają (na jednym z przeglądów obejrzeć można było aż cztery wesela), to jednak każde z nich opowiada o kulturze danego regionu, więc różnice występują nie tylko w nucie, stroju, czy tańcu, ale również w wielu detalach obrzędowych. Dlatego nie ma mowy o reprintach - każdy spektakl jest jedyny i niepowtarzalny.
Przedstawienia obrzędowe są szalenie atrakcyjne ze względu na barwną widowiskowość, ruch i bogactwo środków teatralnych. Ich twórcy znakomicie czują przestrzeń sceniczną, aranżują akcję na scenie, na proscenium, na widowni, w wielu planach. Sami piszą scenariusze i sami inscenizują spektakle. Starają się zawsze wiernie odtwarzać obrzędowe znaczenia i obyczajowe treści zgodnie z wiedzą etnograficzną. Umieją budować nastrój, łamać klimaty, wzruszać, rozśmieszać. Dbają o jakość tańca i śpiewu, czystość gwary i wyrazisty rysunek charakterów postaci. Bywa często, że teatralne propozycje składają zespoły, które na co dzień są zespołami pieśni i tańca, ale - co należy z całą mocą podkreślić - zawsze starają się o teatralizacje przedstawianego obrzędu.
Ciekawym zjawiskiem na czarnodunajeckiej scenie są dziecięce zespoły teatru obrzędowego. Ciekawym przede wszystkim dlatego, że w przypadku tych zespołów mówi się o polskiej szkole obrzędowego teatru dziecięcego. Dzięki wieloletnim staraniom etnografów i pracy edukacyjnej „Sokoła” udało się wprowadzić fundamentalną zasadę - dzieci grają dzieci. Nie naśladują starszych, ale prezentują przede wszystkim folklor zabaw dziecięcych lub zabawę w folklor dorosłych. Na przykład mama z tatą pojechali na jarmark, dzieci zostały same w domu, więc wyciągają ze skrzyni stroje i bawią się w wesele. Lecz najczęściej dzieci pokazują swoje zabawy na pastwisku, na hali, podczas odpustu, godów, zapustów czy andrzejek. Wiejskie dziecko zawsze miało sporo obowiązków, pomagało rodzicom w pracach domowych i rolnych od najmłodszych lat, więc każdą chwilę wykorzystywało na zabawę z rówieśnikami. I tych zabaw jest niepoliczalna ilość. One decydują o tym, że istnieje takie właśnie zjawisko jak folklor dziecięcy. I ten folklor wypełnia treści dziecięcych widowisk obrzędowych.
Teatr regionalny dramatyczny w Małopolsce w przypadku większości zespołów bazuje na oryginalnej dramaturgii, która powstawała głównie w pierwszej połowie XX wieku. Wówczas było sporo utalentowanych autorów sztuk pisanych gwarą, utrzymanych w realiach wsi, głównie komediowych. Geneza tego zjawiska tkwi w doświadczeniach teatru plebejskiego, który rozwinął się już w czasach średniowiecza, a tworzyły go trupy wędrownych jarmarcznych aktorów. Przede wszystkim żaków. W XIX wieku popularnością cieszyły się farsa, bur-leska, wodewil. Jednak choć był to teatr podobny w klimatach do teatru ludowego, to ten ostatni poszukiwał własnego repertuaru. Najwybitniejszym autorem komedii regionalnej był Józef Pitorak z Bukowiny Tarzańskiej. Nie mniejszą popularnością cieszyła się twórczość dramaturgiczna Michała Słowika Dzwona ze Szczawnicy, Juliana Reimschussela z Zakopane-go, Adama Pacha, Pobratymca, adaptowana na scenę proza Przerwy-Tetmajera, gwarowe przekłady klasyki Gut-Stapińskiej i Guta-Mostowego. Teatry dramatyczne sięgają również często po sztuki Latki, Zofii Kossak-Szczuckiej, adaptację prozy Madeja, satyryczne utwory Wandy Czubernat i wreszcie sami aktorzy oraz reżyserzy piszą scenariusze interesujących widowisk.
W kategorii teatrów dramatycznych w Czarnym Dunajcu pojawiały się również kabarety. Jest to jedna z najtrudniejszych form teatru, wymaga inteligentnych i aktualnych tekstów satyrycznych, specyficznego aktorstwa, umiejętności poruszania się w różnych konwencjach i formach scenicznych. Kabaret wiejski pojawił się w Polsce na początku lat 70. Jednym z pierwszych był Fijołek - kabaret Wandy Czubernat z Raby Wyżnej, znakomitej poetki o wyjątkowym poczuciu humoru. Dwa najlepsze kabarety, jakie gościła czarnodunajecka scena, to Truteń - góralski, wykorzystujący gwarę i góralską nutę oraz kabaret Tradycja z Alwerni.
Kabarety spotykają się na Konfrontacjach Kabaretów Wiejskich, organizowanych przez Lipnicki Dom Kultury w Lipnicy Murowanej. Jest ich w Małopolsce kilka, w tym szalenie wdzięcznych kabaretów dziecięcych i młodzieżowych. Do czołówki wiejskich kabaretów w Polsce należą bez wątpienia Jagodziorze z Lipnicy Górnej - kabaret, który już wkrótce będzie obchodzić swe dwudziestolecie. W 2004 roku konfrontacje o Lipnicką Lipę zorganizowano po raz szósty.
Skoro już jesteśmy przy konkretnych zespołach, to trzeba zaznaczyć, że - jak to w ruchu amatorskim bywa - są sceny o kilkudziesięcioletniej tradycji, są teatry błyszczące formą i wysokim poziomem artystycznym przez kilka lat i są również efemerydy - zespoły, które powstają nagle, istnieją przez dwa, trzy lata, robią świetne spektakle, a potem równie nagle gasną. Żywotność i poziom teatrów zależy w dużej mierze od dwóch czynników - od tradycji ruchu teatralnego w danym regionie i od głównego animatora teatru, reżysera i autorytetu, który potrafi nie tylko zbudować czysty formalnie spektakl, ale nade wszystko porwać za sobą ludzi, zarazić ich tajemnicą teatru. Przez czarnodunajecką scenę przewinęły się (i przewijają) te wszystkie rodzaje zespołów.
Już na pierwszych przeglądach (wówczas jeszcze powiatowych w latach 1973-75, bo od 1976 Czarny Dunajec stał się stolicą teatrów z całego województwa nowosądeckiego) pojawiły się Tatry z Ratułowa z obrzędem weselnym oraz Amatorski Zespół Teatralny im. Józefa Pitoraka z „Zatraceńcem” autorstwa patrona. Obydwa teatry działają do dziś i są w znakomitej formie artystycznej. W tym czasie aż dwa teatry miała Szczawnica, która na drugim przeglądzie powiatowym przedstawiła „Janosika” Michała Słowika-Dzwona. Aktywna była również młodzież. Koło ZSMW z Leśnicy zaprezentowało „Prucki”, zaś Cichowianie pod kierunkiem Anny Krzysiak „Góroli za chlebem downo a dziś”. W rok później bukowianie pokazali znakomite „Wesele goralskie”, Teatr im. H. Modrzejewskiej z Zakopanego - legendarnego "Lykorza z nie swoji woli” Moliera, przełożonego na gwarę Podhala przez A. Gut-Stapińską. Zespół im. Bartusia Obrochty z Zakopanego - „Diabła na Podhalu” Reimschuessela. Były jeszcze świetne teatry ze Szczwnicy, Piekielnika i Podszkla. Ale właściwie wszystkie te teatry rychło - poza Bukowiną i Ratułowem - zniknęły. Rozpadły się, choć sława wielu z nich (znakomity teatr im. H. Modrzejewskiej) przetrwała po dziś dzień.
W 1976 r. przyjechał do Czarnego Dunajca Zespół teatralny ze Skomielnej Białej, prowadzony przez jednego z najwybitniejszych twórców teatru amatorskiego w Małopolsce Franciszka Macioła, teatr, który powstał w latach 30. XX wieku. Od tej pory skomielnianie nie wyjeżdżali z Przepatrzowin bez nagrody. Po śmierci mistrza teatr jeszcze próbował utrzymać się w czołówce, pokazał nawet sztukę specjalnie dla niego napisaną przez Wandę Czubernat, ale w końcu znikł z gwiazdozbioru. Wtedy, na początku, Macioł przygotował „Zrękowiny u Druzgały” Pobratymca i legendarnego „Piątego nieboszczyka” A. Lachowicza. Silne teatry istniały wówczas w Łużnej, w Łapszach Niżnych („Spiszacy” Jana Plucińskiego), w Czar-nym Dunajcu („Juhasi”), w Szalowej (tu działał inny znakomity animator teatru - Tadeusz Pater).
Wśród teatrów regionalnych zaprezentował się również Teatr Robotniczy im. B. Barbackiego z Domu Kultury Kolejarza w Nowym Sączu, który przedstawił „Protokół z jednego zebrania” bardzo wówczas modnego w teatrach profesjonalnych Gelmana. Obecność „Barbackiego” nie była wypadkiem przy pracy. Ten teatr istnieje od początku lat 20. XX wieku, wywodzi się z nurtu teatruplebejskiego i ma wiele cech wspólnych z teatrem regionalnym.
Ostateczna formuła Przepatrzowin, które miały ogromny wpływ na poszukiwania, formy i zasady obowiązujące w teatrze regionalnym, ukształtowała się w 1980 roku, kiedy gazdą konkursu był już znakomity animator teatralny, świetny działacz kultury na Podhalu - Józef Zatłoka, jeden z bohaterów „Filozofii po góralsku” ks. J. Tichnera. Wtedy rewelacją przeglądu byli „Chochołowianie” z „Powstaniem chochołowskim z 1846 r.” księdza Kotarby. „Mali Siumni” (też z Chochołowa) zainicjowali dobrą passę regionalnych teatrów dziecięcych. „Łużnianie” z Łużnej pokazali bardzo dobre „Zmówiny łużniańskie”, „Juhasi” z Czarnego Dunajca - „Jarmark cornodunajecki” W. Ornackiego, „Spiszacy” - „Młodzianków” Jana Plucińskiego, a Skomielna - „Portki” J. Pitoraka. Przez Przepatrzowiny przewinęły się również grupy efemerydalne z Gorlic, Krempach, Zagórza, Podegrodzia, Szymbarku.
Na początku lat 80. nadal błyszczały zespoły teatralne z Bukowiny Tatrzańskiej, Łapsz Niżnych, skomielnianie, ale bardzo dobrze zaznaczyły się Amatorski Zespół Teatralny z Podłopienia (potem lider zespołu wyjechał „za chlebem” i grupa przestała istnieć), Amatorski Zespół Regionalny z Nawojowej pod kierownictwem Antoniego Kiełbusa (też wyjechał „za chlebem” i dopiero po latach zespół się odrodził jako „Nawojowiacy”), który przygotował „Diabła na Podhalu” w lachowskiej gwarze i realiach, „Budorze” z Zakopanego i „Mali Podhalanie” z Ludźmierza, a także wierne przez wiele lat Przepatrzowinom „Laskłowioki” z Laskowej.
Dwadzieścia lat temu pojawili się „Pisarzowianie” z Pisarzowej, jeden z najlepszych zespołów obrzędowych w Małopolsce, prowadzony przez małżeństwo Liberdów, nadal prezentowali się „Juhasi” z Czarnego Dunajca, Podłopień, skomielnianie, „Ślebodni” z Leśnicy-Gronia, znakomity Zespół im. Zośki Gracy z Białego Dunajca, wzorcowy teatr dziecięcy „Sałaśniok” Józka Zatłoki. Natomiast piętnaście lat temu debiutowały zespoły legendy teatru regionalnego w Małopolsce - Amatorski Zespół Teatralny „Spod Kicek” z Mordarki, stworzony przez Józefa Tokarczyka i jego brata Wojciecha (podobno pierwszy prywatny teatr amatorski w Małopolsce, bo sponsorowany przez braci) oraz Teatr Obrzędu Ludowego z Bobowej. Wciąż w dobrej formie były „Turnie” z Małego Bystrego, „Łopuśnianie” z Łopusznej i górale z Lipnicy Wielkiej, orawcy. „Spod Kicek”, „Pisarzowianie”, Bobowa, Bukowina Tatrzańska - to jest ta niezwykła czwórka stałych bywalców Przepatrzowin, a przy okazji znakomite teatry, świetne przedstawienia, no, i przede wszystkim konsekwencja twórcza. Te teatry wciąż istnieją, co roku przygotowują nowe przedstawienia, reprezentują najwyższy poziom artystyczny i mogą służyć za wzór teatru regionalnego. Bez wątpienia do tej czwórki należałoby dodać „Śwarnych” z Nowego Targu, prowadzonych przez Marcina Kudasika (debiutowali dziesięć lat temu), który stworzył w teatrze regionalnym nową wartość, nowe zjawisko - wykorzystał (i z powodzeniem tę formę kontynuuje) konwencję teatru w teatrze, zaskakując widza oryginalnymi pomysłami inscenizacyjnymi, łamiącymi iluzję teatralną na korzyść wspaniałej zabawy w teatr. W tym samym czasie debiutował kabaret „Truteń” z Raby Wyżnej.
Zjawiskami ostatnich lat były „Prowda” z Poronina i „Tradycja” z Alwerni. Ten ostatni teatr jest teatrem uniwersalnym, bo debiutował widowiskiem obrzędowym „Na paświsku”, potem pokazał spektakl kabaretowy, a w 2004 roku wziął Grand Prix Przepatrzowin za liryczne, wspaniałe w klimacie przedstawienie biograficzne o rzeźbiarzu ludowym Michale Gerze z Rybnej.
Więcej wiadomości na temat teatru regionalnego, którego Mekką jest na pewno Czarny Dunajec, można znaleźć w specjalnym opracowaniu pt. „25 lat czarnodunajeckich Przepatrzowin”. W tym tekście zwracam uwagę jedynie na ośrodki teatralne i twórców najbardziej dla Małopolski reprezentatywnych, praktycznie jedynie sygnalizując ich działalność i istnienie. Niemniej jest to obraz na tyle bogaty w szczegóły, że daje on wyobrażenie, jak potężnym, artystycznie fascynującym zjawiskiem jest teatr regionalny. Fakt znamienny - najwięcej tego rodzaju zespołów spotykamy na Podhalu, Orawie, Spiszu, Sądecczyźnie. Ale sporo tego rodzaju inicjatyw odradza się na Pogórzu, w okolicach Krakowa. Przykładem Bobowa, znakomici, kilkakrotnie bywający pod Tatrami Gdowianie z Gdowa, czy Tradycja z Alwerni. Ta ostatnia grupa uczestniczyła i współorganizowała widowisko plenerowe pt. „Ballada o Alwerni”. Podobne widowisko w plenerze pokazał zespół teatralny z Królówki, wystawiając na dużych przestrzeniach „Wiesława” Kazimierza Brodzińskiego. Oczy-wiście teatru plenerowego nie da się pokazać na scenie w Czarnym Dunajcu. Niemniej warto pamiętać, że tego rodzaju widowiska, w których bierze udział kilkadziesiąt osób, zaprzęgi konne, grupy pieśni i tańca również zaczynają interesować twórców teatru regionalnego.
Jaka przyszłość czeka teatr regionalny w Małopolsce? Nie przewiduję żadnego kryzysu. Ten najgorszy minął na początku lat 90. Teatr obrzędowy będzie trwać na pewno, bo wciąż istnieją ogromne ilości materiału etnograficznego, na bazie którego można budować barwne, żywe, dynamiczne przedstawienia. Teatr dramatyczny może mieć (bo już ma) kłopoty ze specyficznym, jemu przypisanym repertuarem. Ale coraz więcej animatorów doskonale radzi sobie z warsztatem literackim, adaptuje prozę, przekłada klasykę na gwarę, tworzy oryginalne scenariusze. Równocześnie konkursowe konfrontacje pozwalają na wzajemne podglądanie swojej pracy, wytyczają kierunki poszukiwań. Śwarni, Tradycja, Prowda - te teatry wniosły do teatru regionalnego tylko w ostatnich kilku latach nowe wzory i zjawiska artystyczne, dowodząc, że również i ten gatunek nie zniknie z amatorskiego ruchu artystycznego. Jest tylko jeden warunek - musi istnieć taki ośrodek jak Małopolskie Centrum Kultury „Sokół” w Nowym Sączu, które nie tylko czuwa nad rozwojem teatru regionalnego, organizuje przeglądy teatrów, grup kolędniczych, jasełkowych, misteryjnych, gromadzi dokumentację dotyczącą historii tego zjawiska, ale również szkoli nowych animatorów i twórców teatru. Uczy teatralnego myślenia. Bo ten teatr to bardzo złożone zjawisko. Ale jakże piękne!
Henryk Cyganik