MCK SOKÓŁ TV

Festiwal IUBILAEI CANTUS | spot promocyjny

XXIV Sądecki Festiwal Muzyczny IUBILAEI CANTUS - PRO PATRIA SEMPER

Odsłon1833Zobacz więcej ...
IV Kongres Kultury Regionów

IV Kongres Kultury Regionów - zwiastun

Odsłon2047Zobacz więcej ...
8. Festiwal KinoJazda 2018 - relacja

8. Festiwal KinoJazda 2018 - relacja

Odsłon1845Zobacz więcej ...
Koncerty Wolności - relacja

9 września w pięciu miejscowościach Małopolski: Brzesku, Dobczycach, ...

Odsłon1980Zobacz więcej ...
IV Zjazd Karpacki

IV ZJAZD KARPACKI w 80. rocznicę Święta Gór w Nowym Sączu - wydarzenie ...

Odsłon2174Zobacz więcej ...

Małgorzata Mikulska - Atelier340 - Bruksela

17 stycznia 2007
SOKÓŁ IV wylądował...
i na szczęście okazało się to miękkie lądowanie.

odsłona 1

14.01 /niedziela/
Lot był spokojny, choć z dreszczykiem emocji, szczególnie kiedy można podziwiać Pragę zamkniętą jakby w małe pudełka zapałek...
Na lotnisku czekał samochód z kierowcą, a Bruksela przywitała mnie piękną pogodą, słońce towarzyszy mi aż do dziś i tylko pomaga utrzymać dobry nastrój, mam nadzieję, że jak najdłużej!

A jakie jest pierwsze wrażenie Atelier 340...
Na początku uliczki, na której ma siedzibę Galeria stoi monumentalna rzeźba/instalacja Maryniaka. Jest ona symbolem i zarazem drogowskazem, że przylegle do niej, pięknie odrestaurowane kamieniczki nie zamieszkują spokojne rodziny Belgów, ale kryją za murami 2000 metrów kwadratowych powierzchni wystawienniczej. Wejście odznacza witryna z akwarium, a za nim królestwo Pana Dyrektora. Jego biuro to mały bar/kawiarenka, gdzie można spotkać się z ludźmi mającymi podobne zainteresowania, poczytać wydawnictwa dot. sztuki współczesnej, napić kawy, belgijskiego wina, czy... piwa grybowskiego. Sam Pan Dyrektor ma swoje miejsce w rogu, przy kontuarze, na barowym stołku, zasypany papierami, wśród kawiarnianych gości, interesantów i przy dźwięku dzwoniących cały czas trzech telefonów. Krótka rozmowa, podróż sentymentalna przez ziemię grybowską, sądecką i zostaję oddelegowana do mojego obecnego domku, gdzie czeka na mnie ciepły obiad i... koncert symfoniczny na fortepian, wiolonczelę i flet. Małżeństwo Belgów - melomanów, u których mieszkam, urządziło w swoim domu małą salę koncertową, gdzie co jakiś czas organizują koncerty dla swoich przyjaciół (50 osób). Pierwszy dzień w Brukseli minął zaskakująco miło.

15.01 /poniedziałek/
Pierwszy dzień pracy. Mam być codziennie na 9 rano i podbić kartę. Pracuję 7 i pół godziny. Mam prawo do trzech wyjść na posiłek lub załatwienie spraw prywatnych. W tym czasie mój czas pracy się nie liczy, tym systemem można pracować cały dzień.... Mam biurko, komputer i klucz do wejścia.
Rano p. Wodek zapoznał mnie z instytucją, opowiedział o działalności i przyszłych planach Atelier340, oprowadził po budynku, itp. Krótko: Atelier zajmuje się wszystkim, co związane jest ze sztuką współczesną i promocją tej sztuki na skalę międzynarodową poprzez m.in. organizację wystaw, dystrybucję kartek pocztowych (będących dokumentacją organizowanych wystaw) oraz wydawnictw. W najbliższym czasie ruszy także nowa strona internetowa oraz dystrybucja filmów DVD o współczesnych artystach. W planach jest przygotowanie filmu dokumentalnego o Hasiorze. Byłam obecna przy naradzie dotyczącej promocji Atelier poprzez wszelkiego rodzaju multimedia (p. Wodek na bieżąco tłumaczy mi pewne rzeczy, z pracownikami rozmawiam po angielsku).
Miałam okazję być również na spotkaniu z dyrektorami innych prywatnych instytucji kultury o podobnej strukturze z najwyższą komisarz do spraw plastyki w Belgii oraz z przedstawicielem Ministerstwa Kultury. Spotkanie dotyczyło sposobów pozyskiwania środków finansowych na swoją działalność. (Dlaczego ja nie znam francuskiego?). Dzień zakończyła wizyta w Centrum Fotografii Współczesnej CONTRETYPE (www.concretype.org), którego Dyrektor - zaprosił mnie do współpracy przy organizowanej przez nich wystawie (wernisaż 24 stycznia): Alain Paiement "Refaire Surface". To magiczne miejsce zrobiło na mnie ogromne wrażenie!!!!

16.01 /wtorek/
Cały dzień spędziłam w Atelier 340.
Przede wszystkim pomagałam przy warsztatach artystycznych dla osób niepełnosprawnych. Projektem, przy którym będę z nimi pracować to realizacja filmu  w całości zaaranżowanego przez uczestników (scenariusz, reżyseria itp.)
Praca, która została mi już przydzielona to po pierwsze pomoc p. Wodkowi przy kontaktach z Polską (artystami, historykami sztuki, instytucjami - współpracownikami Atelier, dla których p. Wodek nie zawsze ma czas). Następnie uporządkowanie katalogu kartek pocztowych oraz kontrola ich dystrybucji w Polsce (Katowice). Na bieżąco mam być angażowana do działań związanych z organizowaniem wystawy: "Wszystkie kolory są dozwolone jeśli nie przeszkadzają w sprzedaży", wernisaż 18 marca. Ale o tym szerzej w następnym mailu.
Po moich opowieściach o m.in. "Święcie Dzieci Gór" p. Wodek urządził wieczór pod hasłem "Leonardo da Vinci Party", na który zaprosił m.in. sąsiadów z Grecji i Dżibuti. Przynieśli oni ze sobą ich potrawy narodowe, bo jak Pan Wodek mówi: "idź jeść... nie chcę wywołać kolejnego skandalu w Polsce, że zagłodziłem stażystkę..."
No więc jakoś chyba przetrwam w tym barwnym, tętniącym życiem, pełnym kontrastów i sprzeczności, zwariowanym, wieloznacznym, chaotycznym, surrealistycznym i jednak trochę polskim Atelier340Muzeum.
Serdecznie pozdrawiam
Gosia Mikulska

odsłona 2

17.01 /środa/
To był długi dzień... Rano trochę prac biurowych, przygotowanie katalogów z pocztówkami dla nowych klientów, zapoznanie się z dokumentacją marcowej wystawy itp. Później uczestnictwo w warsztatach artystycznych z rzeźby dla dzieci w wieku 5-7 lat. Kreatywność dzieciaków i łatwość w nauce języka polskiego przeszła moje oczekiwania! Było bardzo sympatycznie.
Wieczorem wizyta u Jean Georges Massarta - artysty specjalizującego się w robieniu różnego rodzaju instalacji/rzeźb z łodyg bambusa. Wbrew temu jak to brzmi - bardzo interesujące. Celem wizyty był wybór jednej z prac na sobotnią wystawę, którą Atelier przygotowuje w Liege (100 km od Brukseli, przy granicy z Niemcami). W sumie od 9 pracowałam do 22...

18.01 /czwartek/
... dlatego dziś mam trochę wolnego czasu dla siebie...

19.01 /piątek/
Montaż wystawy w Liege.
Wieszanie, układanie, ściąganie, przekładanie - cisza - ściąganie, przekładnie, wieszanie, ściąganie... logistyka by się nie nudziła.

20.01 /sobota/
Wernisaż i otwarcie wystawy w Liege. Wystawa organizowana w malej księgarni "Le Comptoir" (www.lecomptoir.be), która oprócz sprzedaży książek (ale tylko tych szczególnie wydanych) prowadzi również małą Galerię. Do wystawy Atelier340 zaprosiło dziesięciu artystów z Belgii, Francji, Niemiec i Finlandii. Każdy z artystów prezentował jedną ze swoich prac. Wystawa ma na celu promować działalność Atelier340.
Wernisaż rozpoczął się o 14 a zakończył o 22. Przez ten cały czas artyści i organizatorzy wystawy byli dostępni dla publiczności, która odwiedzała galerię. To co podobało mi się najbardziej to otwartość ludzi, którzy przychodząc na wernisaż nie są tylko biernymi obserwatorami, ale szczerze (!!!) wyrażają swoje emocje.

21.01 /niedziela/
Czas wolny - poświęcony na zwiedzanie centrum stolicy Europy niestety w towarzystwie typowo belgijskiej zimy: deszcz i wiatr. Ale i tak miasto robi wrażenie... chyba... ciągle coś się tu burzy i buduje, przerabia i odnawia. Nowe gmachy stoją obok starych, małe obok dużych a piękne obok brzydkich. Czy to wrodzona przekora Brukselczyków? Nie wiem, ale pereł secesyjnej architektury nie brakuje.

22.01 /poniedziałek/
Dziś głównie oglądałam filmy będące dokumentacją organizowanych przez Atelier wystaw. Filmy mają pełnić rolę edukacyjną. Dlatego oprócz zapoznania się z działalnością instytucji miałam także wyrazić swoje uwagi co można dodać, zmienić itp. aby w najbliższym czasie, kiedy film zostanie przeniesiony na DVD, pełnił rolę dydaktyczną. Było to ciekawe doświadczenie, tym bardziej, że filmy są realizowane w sposób bardzo profesjonalny (ich autor, który zresztą mi towarzyszył przy oglądaniu - Belg, jest absolwentem łódzkiej filmówki i obecnie pracuje w branży filmowej). Tu zawsze na wernisażach i w trakcie trwania wystaw organizuje się małą salę kinową, gdzie na ekranie prezentuje się proces twórczy artysty, aż po realizację wystawy przez organizatorów i efekt końcowy. Naprawdę ciekawe. Tylko dwa filmy zostawili mi na później, które mam oglądać z komentarzem p. Wodka - film o Hasiorze i Irreligię.

23.01 /wtorek/
Trochę różności.
Rano - mam zająć się polską stroną powstającego właśnie wydawnictwa - albumu "Irreligia" -  w pierwszej kolejności segregacja polskiej dokumentacji. Trochę się temu przyjrzałam - z przyczyn emocjonalnych i różnic poglądowych to będzie ciężki kawałek tego stażu....
Południe - wyjazd do "Grand-Hornu" (www.grand-hornu.be) - najważniejsze współczesne centrum sztuk plastycznych we frankofońskiej części Belgii. Piękne, zabytkowe miejsce urządzone we wnętrzach starej fabryki.
Wieczór - wernisaż fotografii w Contretype (przed trochę nawet z nimi popracowałam). Bardzo podoba mi się ta instytucja. Po pierwsze jej siedziba to Hotel Hannon - jeden z najpiękniejszych secesyjnych budynków z cudownymi wielobarwnymi witrażami Tiffany'ego w oknach i freskami w owalnej klatce schodowej, we wnętrzach galeria fotografii. Jej Dyrektor - osoba bardzo profesjonalna - robi masę fajnych projektów, również w Polsce i z chęcią podejmie współpracę z MCK.

24.01 /środa/
Wizyta w Ambasadzie Francji w celu omówienia wsparcia finansowego na marcowy wernisaż. Ambasada pokryje koszty przejazdu i pobytu francuskich artystów oraz transport dzieł do Belgii. Dalsza cześć dnia to kontrola ekspozycji wydawnictw Atelier340 w księgarniach w centrum Brukseli. (Taka kontrola prowadzona jest co 15 dni). W nagrodę za dobrą sprzedaż i pomyślnie rozpoczęty dzień zostaje oddelegowana do Królewskiego Muzeum Sztuk Pięknych. Tak więc cztery następne godziny spędzam już przy pełnym blasku jaśniejących dziełach flamandzkich prymitywistów, wzruszających monumentalnych obrazach Rubensa, zachwycających portretach van Dycka, bogatej kolekcji dzieł szkoły niderlandzkiej, francuskiej... To była piękna lekcja sztuki....
Tak więc jak na razie te 10 dni, które spędziłam na stażu nie należą do zmarnowanych, przynajmniej w moim odczuciu. Osobowość mojego tymczasowego Pana Dyrektora a zarazem opiekuna merytorycznego stażu nie tylko nie pozwala mi się tu nudzić, ale przede wszystkim nie pozwala siedzieć za biurkiem. Dlatego bardzo przepraszam w imieniu swoim i Pana Wodka za opóźnienia w raportach i ewentualną w przyszłości pewną nieregularność w ich dostarczaniu. Ze swojej strony obiecuję się poprawić i w piątki skontaktować z MCK, że u mnie wszystko dobrze.
Serdecznie pozdrawiam,
Gosia Mikulska
PS. Co do zdjęć to dokumentację zewnętrzną trochę psuje pogoda, ale jutro podobno ma być ładnie.

odsłona 3

25.01 /czwartek/
No to zaczęła się tu zima na dobre. Oszałamiający deszcz i wiatr trochę ochłodził temperament Pana Wodka, więc ten dzień spędzam w biurze. A może przyczyniło się do tego upomnienie Mademoiselle Karoliny o raport... Na dodatek przyznałam się niechcący, że wiem na czym polega prowadzenie sekretariatu, więc resztę dnia spędziłam na porządkowaniu zaległej korespondencji p. Wodka w ramach zapoznawania się z działalnością Atelier340 - oczywiście.

26.01 /piątek/
Trochę pracy w tzw. terenie. Przyglądałam się jak dział dystrybucji wydawnictw (1 osoba) poszukuje nowych klientów, którzy mogliby prowadzić sprzedaż wydawnictw Atelier340Muzeum. Ciekawe, szczególnie, że większość księgarni oprócz sprzedaży książek prowadzi także działalność kulturalną. Galerie, kawiarenki ze sceną koncertową itp. Po powrocie oglądałam film "Irreligia" oraz wszystkie materiały telewizyjne dot. tej wystawy - filmy dokumentalne itp. Naprawdę ta wystawa była wydarzeniem w Belgii i miała tu wielu zwolenników. Dla mnie osobiście jest pełna kontrastów. Z jednej strony rzeczy poruszające a z drugiej takie, o których lepiej szybko zapomnieć... Na koniec dnia miła odmiana - warsztaty z dzieciakami - tym razem trafiła mi się grupa anglojęzyczna, bardzo sympatyczni mali artyści z pasją i powagą podchodzące do swoich DZIEŁ.

27-28.01 /sobota-niedziela/
Weekend turystyczny. Mimo "zimy". Moje odkrycia tych dni to Basilique Nationale - należąca do największych na świecie neogotycka świątynia, z której kopuły roztacza się piękna panorama Brukseli oraz gotycki kościół Notre-Dame de la Chapelle z grobem Piotra Brugela Starszego - w weekend duchowe centrum Polonii.
Niestety trzeci tydzień stażu zaczynam z katarem, ale warto było...
Serdecznie pozdrawiam,
Gosia Mikulska

odsłona 4

29.01 /poniedziałek/
Dzień bez szefa... było bardzo cicho, można powiedzieć błogi spokój. Po szybkim uporaniu się z zadanymi pracami biurowymi, postanowiłam kontynuować oglądanie filmów z wystaw organizowanych przez A340. Bardzo lubię te filmy - przede wszystkim dlatego, że są krótkie, na temat i profesjonalnie zrealizowane. Dzięki nim poznaje artystów, przyjaciół Atelier, ich projekty z dawnych lat (starałam dziś wiele kurzu z kaset), mogę zobaczyć proces realizacji wielu wystaw. W związku z tym, że "myszy harcują" dołączyli się do mnie pracownicy. Tak więc miałam dodatkowo fachowy komentarz. Między innymi oglądałam film z 1989 roku z wystawy Hasior i Camiel Van Breedam - dodatkowo podziwiając nieudane chowanie się przed kamerą naszej Marzanny.

30.01 i 31.01 /wtorek i środa/
Te dni głównie poświęcone na przygotowanie imprezy pod nazwą "Szklanka Kulturalna". Jest to coroczne przedsięwzięcie dla mieszkańców dzielnicy JETTE w celu przedstawienia działalności A340 na bieżący rok. W związku z tym, że ulica Dreve De Rivieren i znajdujące się przy niej budynki była kiedyś przeznaczona do tak zwanej likwidacji p. Wodek założył stowarzyszenia pn. "Ulica zwiędnięta, ale chcąca żyć". Uratowano ulicę, zdobyto środki finansowe na renowację a stowarzyszenie, które działa do dziś ma za zadanie organizować różnego rodzaju akcje kulturalne dla mieszkańców. Np. święto tejże ulicy. Służy także serdeczną (logistyczną) pomocą Atelier, użyczając czasami swoich domostw na realizację różnego rodzaju monumentalnych instalacji. Dlatego w ramach podziękowania na "Szklance Kulturalnej" goście częstowani są obiadem i innymi tradycyjnymi polskimi przysmakami. Są więc pierogi, gołąbki, zupka grzybowa i ogórkowa, polska kiełbasa, oscypki i „śliwki w płynie”...

1.02 /czwartek/
SZKLANKA KULTURALNA. Obok chwil refleksji nad tym, co było, jest i będzie impreza dostarczyła wielu chwil radości. Z góry przepraszam, szczególnie Dział Dziedzictwa, że wszystkie mniej lub bardziej udane wygibasy polskiej ekipy, brane były za nasze tańce narodowe.

2.02 - 4.02 /piątek, sobota i niedziela/
Spokojnie, sennie i trochę turystycznie... tak też minął mój trzeci tydzień stażu.
W mailu nr 2 przesyłam trochę zdjęć Atelier.
Serdecznie pozdrawiam,
Gosia Mikulska

odsłona 5

5.02. /poniedziałek/
Czwarty tydzień stażu rozpoczęłam pracami papierowo - sekretaryjnymi. (Jak to dobrze, że istnieje kobieca intuicja). Południe wyznacza już poważne spotkanie dot. omówienia działalności brukselskich prywatnych galerii w ramach organizacji "Conterporary art in Brussels" wspierającej finansowo instytucje promujące m.in. współczesnych artystów belgijskich. W spotkaniu brał także udział przedstawiciel Ministerstwa Kultury, który próbował przekonać wszystkich obecnych, że mikroskopijna kwota przeznaczona przez Ministerstwo na działalność tych galerii w roku 2007 powinna być satysfakcjonująca... i nie rozumie ogólnego zdziwienia i poruszenia na sali. Generalnie spotkanie zakończyło się w miłych nastrojach. Działając pod patronatem "CAiB" galerie są nie tylko dodatkowo promowane, ale przede wszystkim uczestniczą we wspólnych projektach. Ogólna zasada: im większa liczba uczestników - instytucji w projekcie kulturalnym, tym większa szansa na pozyskanie lepszych środków finansowych.

6-8.02 /wtorek-czwartek/
Prace biurowe poświęcone głównie:
1. BWA w Katowicach, które przygotowuje w Polsce za pośrednictwem Atelier tzw. "wystawę finlandzką". Przesyłanie potrzebnej dokumentacji, dossier, pośrednictwo pomiędzy Finami (ci przynajmniej nie mówią po francusku).
2. Kontakt z Kazimierzem Piotrowskim - dot. wydawnictwa z wystawy IRRELIGIA.
3. Przygotowanie bazy adresowej z Polskimi instytucjami kultury, głównie galeriami prowadzącymi także księgarnie, które chciałyby podjąć współpracę z Atelier.
4. Przygotowanie dokumentacji dla tych instytucji z rożnych części świata, które są zainteresowane współpracą w zakresie organizacji wystaw przez Atelier.
5. Przygotowywanie multimedialnego katalogu kartek pocztowych.
6. Weryfikacja potencjalnych dodatkowych sponsorów na wystawę marcową.
7. "Odświeżenie" bazy kontaktowej Pana Wodka - myślałam, ze zielonego notesu Ulki nic już nie pobije!!!
Uczestniczyłam także w paru spotkaniach dot. przyszłych wystaw Atelier. Między innymi wystawy "Irreligia Belge" oraz "Grzyby" (roboczy tytuł trochę takiej humorystycznej wystawy, której motywem przewodnim ma być grzyb, którego p. Wodek jest miłośnikiem). Przez cały czas mojego pobytu tutaj uczestniczę w warsztatach artystycznych dla dzieci, ale najbardziej ukochałam sobie warsztaty z niepełnosprawnymi. Jest to grupa 7 niepełnosprawnych umysłowo dorosłych w wieku 30-50 lat. Moja nieznajomość języka francuskiego czyni mnie tutaj w pewnym stopniu także osobą kaleką. I chyba dlatego tak świetnie się rozumiemy. Zaraz widzą kiedy ja nie wiem o co chodzi, to ich nie dziwi, nie denerwuje. Tłumaczą mi wszelkimi możliwymi sposobami rożne zjawiska i robią to w tak doskonały sposób, że czasami udaję że czegoś nie rozumiem, aby tylko zobaczyć ich pomysłowość, a przede wszystkim ogromną radość, że to oni mogą kogoś czegoś nauczyć. Są to momenty, które zapamiętam na długo, momenty, kiedy trudno powstrzymać wzruszenie.

9.02 /piątek/
Przez cały prawie dzień razem z Maren Dubnick - niemiecko-belgijską artystką a zarazem pracownikiem Atelier340 pracowałam przy przygotowywaniu jej wystawy pt. "epaississements" (wzgrubienie) w Office d'Art Contemporarian, www.officedartcontemporain.com. Wernisaż 15 lutego.

10.02 /sobota/
"Paiting Show" - ciekawa wystawa i wernisaż w Crown Gallery - www.crowngallery.be.

11.02 /niedziela/
Przyzwyczaiłam się już, że nie mam sprzymierzeńca w belgijskiej pogodzie. Ale i tak wypoczynek był udany.
Tydzień intensywny i ciekawy pod względem powierzonych mi obowiązków. Dodatkowo w końcu widziałam - przez całe cztery godziny - śnieg tej zimy i z uśmiechem (nie ukrywam, że ironicznym) podziwiałam paraliż BRUKSELI. Obok Grand Place i migdałowych ciasteczek korzennych zrobiło to na mnie tutaj chyba największe wrażenie !!!
Serdecznie pozdrawiam,
Gosia Mikulska

odsłona 6

12.02. /poniedziałek/
Inwentaryzacja wydawnictw Atelier340. Długi dzień wypełniony spisem z natury, liczbami, związkiem przyczynowo-skutkowym, czasami prawdopodobieństwem - jednym słowem matematyka w czystej postaci.

13.02. /wtorek/
Warsztaty z niepełnosprawnymi. Zakończenie realizacji filmu animowanego. Wyszło zabawnie. Teraz rozpoczęliśmy przygotowania do realizacji filmu w technice "filmu niemego". Tym razem oprócz pomysłu, scenariusza, reżyserii, uczestnicy będą także aktorami. Naszym zadaniem jako opiekunów jest pomoc techniczna, ewentualnie jakaś mała podpowiedź, ale inwencja twórcza pozostawiona jest wyłącznie uczestnikom. Celem warsztatów jest pokazanie, że dzięki naszej wyobraźni świat może być jeszcze piękniejszy. Reszta dnia poświęcona analizie raportu z inwentaryzacji. Miałam również okazję przysłuchać się naradzie dot. udoskonaleniu nowych arkuszy dokumentacyjnych do działalności dystrybucyjnej wydawnictw Atelier. Atelier340 jest dystrybutorem wydawnictw artystycznych (kartki pocztowe, albumy) nie tylko w Brukseli, ale wszędzie tam gdzie jest strefa EURO. Pomaga również rozprowadzać wydawnictwa innych instytucji. Jest tego naprawdę dużo. Ponad 500 rodzajów różnych kart, ponad 100 albumów. Taka działalność nie ma na celu zarabiania pieniędzy, to przede wszystkim promocja współczesnej sztuki.

14.02. /środa/
Rozpoczęły się już takie prawdziwe (fizyczne) przygotowania do wystawy marcowej pt. "Wszystkie kolory są dozwolone jeśli nie przeszkadzają w sprzedaży ". Wystawa potrwa od 16 marca do 20 maja. Aby nadać wystawie lepszego "wizerunku" P. Wodek wciąż poszukuje sponsorów. Robi to systemem nieco kosztownym, ale chyba skutecznym. Zaprasza potencjalnego sponsora na obiadek i tak go omota, że trudno mu później odmówić. W tym dniu w Instytucji królował grafik, który przygotowuje plakaty, zaproszenia. Pomysłom nie było końca... ale ostateczne decyzje w końcu zapadły. Tytuł wystawy to parafraza holenderskiego powiedzenia, że "Dozwolone są te religie, które nie przeszkadzają w handlu". Do udziału zostali zaproszeni artyści z różnych krajów, którzy tworzą swoje prace z materiałów powszechnego użytku. Są to pewnego rodzaju instalacje, które mają za zadanie tworzyć specjalnie dopracowane kolorystyczne kompozycje. Zobaczymy, co to będzie. Na razie zarządzone jest wielkie sprzątanie powierzchni wystawienniczych.

15.02 /czwartek/
Prace biurowe. Miła wiadomość, ze BWA w Katowicach dostało pieniądze na zrealizowanie wystawy finlandzkich artystów. Będzie zatem możliwość zobaczenia działalności Atelier340 w Polsce. Moje zadanie to przygotowanie dla dyr. Kusia materiałów – po polsku - do towarzyszącemu wystawie wydawnictwa. Wieczorem wernisaż Maren Dubnick w Office d'Art Contemporarian. Jak już pisałam Maren jest Niemką, która pracuje w Atelier już od paru lat i zajmuje się organizacją warsztatów artystycznych. Jest także artystką. Jej prace symbolizują upływający czas: www.officedartcontemporain.com .

16.02-18.02 /piątek, sobota, niedziela/
W związku z dużą ilością godzin nadliczbowych piątek miałam wolny. Tak więc WITAJ  FLANDRIO!!!
"Z pętli latarń jak wzrok ku tobie oderwać?"....
Serdecznie pozdrawiam,
Gosia Mikulska

odsłona 7

19.02 /poniedziałek/
Po zwiedzaniu Flandrii - Gandawy i Brugii ("Flamandzkiej Wenecji"), ten dzień spędzony na przedmieściach Brukseli mógł okazać się tylko szary i nieciekawy. Jednak nie dane mi było aż tak się nudzić... moje tzw. prace biurowe szybko pozwoliły mi wrócić do rzeczywistości. I znów zabrałam się do przewertowania stosów dokumentacji "Irreligi". Po południu odbyło się bowiem spotkanie w sprawie Irreligi belgijskiej. Jako współorganizator tej wystawy razem z Atelier włączył się Uniwersytet Libre w Brukseli. Tutejsi specjaliści nie uważają tematu sztuki niesakralnej za kontrowersyjny, ale ważny w dzisiejszych czasach, które wykształciły nowe świeckie malarstwo o tematyce religijnej, nie mające kościelnego przeznaczenia. Tytuł wystawy "Irreligia" odnosi się do gry słów między irracjonalnością a religią, a więc wskazuje na to, co rozgrywa się w obszarze pomiędzy sferą sacrum a profanum, co łączy te dwie sfery. "Irreligia" nie została pozytywnie przyjęta w Polsce w czasie, gdy u władzy byli przedstawiciele demokracji chrześcijańskiej, a Instytut Adama Mickiewicza reprezentował pan Robert Kostro. W Belgii natomiast, gdzie Kościół ma demokratyczne tradycje i jest otwarty na sztukę, zyskała przychylność duchowieństwa (część prac wystawiana była właśnie w kościele). Atelier 340 Muzeum, znajduje się w jedynej dzielnicy w Brukseli zarządzanej przez burmistrza z Partii Demokratyczno-Chrześcijańskiej i jest popierane przez te władze za odwagę i interaktywność. Wystawa "Irreligia" była sponsorowana przez chrześcijańskie stowarzyszenia takie jak: CSC (Chrześcijańskie Związki Zawodowe), MOC (Ruch Robotników Chrześcijańskich), PSC (Partia Społeczno-Chrześcijańska) oraz prywatne firmy. Teraz Belgowie chcą zorganizować taką samą wystawę, tylko z udziałem artystów belgijskich. Obecny etap przygotowawczy polega na poszukiwaniu artystów i prac, które będą prezentowane na wystawie być może już w przyszłym roku.

20.02 /wtorek/
Przebijające się z wielkim trudem słońce (ale chwała mu za chęci) pozwoliło na małą, sympatyczną wycieczkę kontrolną dot. sprzedaży wydawnictw Atelier w Brukseli. Popyt na wydawnictwa artystyczne nie jest może aż tak duży jak oczekiwania ich dystrybutorów, ale generalnie spotyka się z zainteresowaniem księgarzy. W dalszej części dnia obowiązkowe, ale bardzo przyjemne wtorkowe warsztaty z niepełnosprawnymi. Praca nad nowym filmem została na chwilę zawieszona w związku z absencją naszego operatora.

21.02 /środa/
Niewinne wtorkowe słoneczko okazało się jednak bardzo zdradzieckie, więc do mojego skromnego słownika słów francuskich, dołączyło tego dnia: le rhume (przeziębienie). Nie przeszkodziło to jednak w pracy nad multimedialnym katalogiem kart pocztowych, chociaż p. Wodek podsumował moją pracę mówiąc: "my tu sobie żyły wypruwamy, aby ktoś mógł kichać na tą sztukę". A ja się tak starałam...

22.02 /czwartek/
Mój le nez (nos) dalej odmawia mi posłuszeństwa, niestety zaobserwowałam już pierwsze stadium la grippe, ale jakoś sobie radzę... Miałam nawet okazję zobaczyć słynne w brukselskich kręgach artystycznych Kino Nova www.nova-cinema.com, w którym odbywają się pokazy wszelkiego rodzaju niezależnych produkcji.



23.02 /piątek/
Wizyta w niemniej słynnym "A la Mort Subite", kawiarnia w której regularnie przesiadywał i szukał inspiracji Jacques Brel. Dziś wnętrza z przełomu XIX i XX wieku, objęte ochroną jako zabytek, goszczą aktorów i piosenkarzy. Dla nas przez moment stały się biurem organizacyjnym marcowej wystawy...



24.02 /sobota/
Po moim dość głośnym zastanawianiu się nad tym kto jest najbardziej znanym belgijskim pisarzem, zostałam odesłana (przez pełnych ironicznych spojrzeń Belgów) do "Centre Belge de la Bande Dessinee", www.cbbd.be . Tintin i Milou, Lucky Luke, smurfy - w Belgijskim Centrum Komiksu dzieci i dorośli znajdą wielu ulubionych bohaterów. Stała ekspozycja ukazuje w porządku chronologicznym historie rozwoju literatury obrazkowej. Na miejscu działa także największa biblioteka komiksów na świecie (ok. 40 tysięcy woluminów). To jednak nie wszystko, centrum ma bowiem okazałą oprawę z ciekawymi szklanymi podłogami, która w latach 1903-1906 dla hurtowni tkanin stworzył mistrz secesji Victor Horta.


25.02 /niedziela/
W końcu dzień, który przyniósł wytchnienie. Grypa, do której zaczynałam się już powoli przyzwyczajać odchodzi w zapomnienie... Dodatkowo, w domku gdzie obecnie mieszkam odbył się sympatyczny koncert z udziałem fortepianu i wiolonczeli, było trochę Chopina i trochę jazzu. Były też i takie dialogi:
Madame X: Czy angielski jest w pani kraju drugim językiem urzędowym?
Gosia: ????? ... nie.
MX: To dlaczego tylu Polaków wyjeżdża do USA i Wielkiej Brytanii?
G: hm...
MX: Jeśli nie, to dlaczego angielski a nie francuski?
G: ... albo flamandzki.
MX: no tak...
Według teorii pitagorejczyków 6 to liczba doskonała, to najwyższa ocena w szkole, to największa liczba oczek w kostce do gry... Czy mój szósty tydzień tutaj był aż tak perfekcyjny? Chyba nie, ale kiedy pierwszy raz od szkoły średniej ma się grypę, to nie można mu odmówić wyjątkowości.
Serdecznie pozdrawiam,
Gosia Mikulska

odsłona 8

26.02-27.02 /poniedziałek-wtorek/
Belgowie mówią, że "kto chce widzieć piękny dzień, musi nań zapracować". Już od poniedziałku mój 7 tydzień stażu zapowiadał się bardzo pięknie...
Z dniem 27 lutego rozpoczęły się w Brukseli Targi Książki: www.foiredulivredebruxelles.be, na których Atelier340 miało swoją ekspozycję wydawnictw, zarówno albumów jak i kart pocztowych. W związku z tym przez dwa dni zajmowałam się przygotowaniem tej ekspozycji, która była częścią dużego stoiska Communaute Francaise, na którym prezentowali się wydawcy pod szczególnym patronatem Ministerstwa Kultury. W związku z tym miałam okazję zwiedzić budynek Ministerstwa. Imponujący jak na tak mały kraj olbrzymi biurowiec, w którym zajmują się tylko kulturą! Po raz pierwszy uczestniczyłam w wernisażu Targów. Otwarciu towarzyszył bankiet i różnego rodzaju małe imprezy okolicznościowe, prawie każde stoisko miało swój wieczór autorski. (W załączeniu parę zdjęć naszej ekspozycji w czasie wernisażu, jest tez p. Wodek i Maren Dubnick.)

28.02. /środa/
To chyba był mój dzień...
Na hasło p. Wodka wstrzymujemy druk plakatów, wszyscy zamarli. Dyrektor dostał olśnienia, żeby KONIECZNIE zaprosić jeszcze jednego artystę na marcowa wystawę. Okazało się, że Szwajcar Roman Signer, o którym mowa, ma polskie korzenie i na dodatek żonę z Zakopanego. Wzrok pracowników skierowany na mnie... Telefony, maile, grymasy p. Wodka, ogromne pliki ze zdjęciami proponowanych prac, zniecierpliwienie p. Wodka i drukarza... Ale się udało. 6 marca prace Signera będą już w Brukseli!

1.03. /czwartek/
Ambasada Łotwy wynajęła sale w Atelier na małą imprezę kulturalną. Okazało się, że będzie jednak 200 osób, koncert, pokazy tanga łotewskiego, poczęstunek itd. Z ramienia organizatora przybył rankiem, aby to wszystko zorganizować, JEDEN Łotysz - mówiący tylko w swoim języku i słabo po angielsku. Miałam go tłumaczyć a skończyło się na solidnej logistycznej praktyce. Montaż sceny, oświetlenia, nagłośnienia, dmuchawy ogrzewającej, krzesła, stoliki, setki kanapek, napojów... Impreza, której finału nie dane mi było oglądać, udała się przednie. Ja wieczór spędziłam na wernisażu Erica Pougeau w Elaine Levy Project www.elainelevyproject.com, na którym też miało być super, ale zmęczenie wzięło górę... Chapeau bas "sokola" Logistyko!

2.03. /piątek/
Tradycyjnie dużo pracy i zamieszania, w końcu wernisaż tuż, tuż.

Wyczerpana 7 tygodniem pracy znalazłam jednak ukojenie na koncercie zespołu Camerata Della Quercia. W programie Corelli, Vivaldi, Hoffmeister, Bach, Arensky na siedem par skrzypiec, dwie wiolonczele i kontrabas.


3.03-4.03. /sobota-niedziela/
Weekend nie był jednak całkiem wolny, ale przyjemnie spędzony na Targach Książki. Po pierwsze, aby poszukać wśród księgarni nowych klientów i po drugie, aby po niedzielnym zakończeniu targów w nocnych godzinach poskładać ekspozycje i przede wszystkim rozliczyć się ze sprzedaży.
Tak, to był PIĘKNY tydzień...
Serdecznie pozdrawiam,
Gosia Mikulska

odsłona 9

5.03-7.03. /poniedziałek-środa/
Atelier340 w końcu zaczyna żyć swoim prawdziwym życiem. Sale wystawiennicze wysprzątane, na ulicach rozklejane są afisze reklamujące wystawę. Spokój i zadowolenie pracowników, że jak na razie wszystko tak ładnie się układa.
"Przybywają" prace, jeszcze sporadycznie porozstawiane, ale już zapełniają puste powierzchnie galerii. Więc z ostrożnością trzeba przemykać pomiędzy tymi dziełami sztuki do swoich obowiązków. Pracuję sobie zatem w tych dniach trochę przy dystrybucji wydawnictw (w poniedziałek z Paryża napłynęło DUŻE zamówienie), czasami przy polskiej korespondencji, przerywając prace biurowe pracami dokumentacyjnymi (trafił mi się etat zastępczego kamerzysty) i warsztatami artystycznymi dla dzieciaków.

8.03. /czwartek/
Dzień pod hasłem WYSYŁKA zaproszeń na wernisaż. Wśród pracowników dalej spokój i opanowanie. Tylko ja się zastanawiam: "wernisaż za tydzień, a do zrobienia wysyłka w liczbie 10 000 !!!!!! dopiero !!!!". Więc chyba jako jedyna przejęta tym faktem osoba, zostałam mianowana kierownikiem ekipy wysyłkowej (dla żartu oczywiście). Okazuje się, że dzień w którym pakuje się zaproszenia jest to w Atelier jakby dzień socjalny, gdzie przy tzw. stole integracyjnym siadają wszyscy pracownicy a nawet goście kafejki i sąsiedzi. Wszyscy składają, kleją, pakują i wspominają stare czasy... Przyznam się po cichu, ale całkiem szczerze, że pierwszy raz wysyłka sprawiła mi tyle przyjemności.... ale obiecuję nie przejmować tego zwyczaju (przynajmniej co do terminu).

9.02. /piątek/
Przyjeżdżają już pierwsi artyści dowożąc swoje prace, a Ci którzy się ociągają zostają przywożeni osobiście. Tak było w przypadku Antoine Perrot (www.antoineperrot.net). Weszłam zatem w skład - ograniczonej przez liczbę miejsc w samochodzie - delegacji do Valenciennes we Francji, aby nie tylko przywieźć prace artysty, ale w miarę możliwości godnie reprezentować Polskę na jego wernisażu w L'H du Siege (www.hdusiege.org). W końcu na liście gości widniał napis: Mademoiselle Gosia - Pologne!

10.03-11.03. /sobota-niedziela/
Tak się złożyło, że w weekend przypadła mi rola asystentki finlandzkiej artystki Anu Tuominen. Miałam się nią opiekować i pomagać w instalacjach. Anu, podobnie jak ja, nie mówi po francusku, więc szybko znalazłyśmy wspólny język… ;) ale weekend był za to pracowity.
Do Brukseli zawitała ciepła wiosna, powoli odliczam juz godziny do powrotu do Polski. Bagaże nie stoją jeszcze spakowane w przedpokoju, ale wiem już jak smakuje pożegnanie miasta, które przez ostatnie dwa miesiące było całym moim światem. Miasta pełnego kontrastów, które równie łatwo można znienawidzić jak pokochać. I szczególnie teraz, kiedy został mi niecały tydzień i kiedy widzę Atelier340, które napełnia się wszystkimi kolorami tęczy - wiem, że było warto pojechać, zobaczyć i przeżyć tę całą przygodę z "Interculturą". Za co bardzo wszystkim, którzy się do tego przyczynili DZIĘKUJĘ.

Serdecznie pozdrawiam,
Gosia Mikulska

odsłona 10

12.03-13.03. /poniedziałek-wtorek/
Obudzone z zimowego snu Atelier napełnia się ludźmi, pracami, kolorami.
Coraz więcej radosnego zamieszania i coraz więcej pracy. Przede wszystkim zostałam przydzielona do pomocy artystom w przygotowaniu ich ekspozycji. Inge z Norwegii, Tina z Niemiec, Anu z Finlandii - moje nowe "przyjaciółki" musiały się mną sprawiedliwie dzielić. A ja w międzyczasie uzbrojona w młoteczek i gwoździki gimnastykowałam umysł, próbując odgadnąć tytuły prac i umieścić w odpowiednim miejscu tabliczki.

14.03 /środa/
Konferencja prasowa. Przygotowywałam ją razem z Henrim (najbardziej powolnym, ale przez to pełnym uroku pracownikiem Atelier). Materiały dla prasy - dostarczone w ostatnim momencie - zawierały możliwie najobszerniejsze dosier artystów wraz ze zdjęciami. Przydzielone mi zadanie zdobycia od artystów ich tekstów okazało się pracą bardzo ciężką i niestety nie ze wszystkimi się udało. Na konferencji nie było wielu dziennikarzy, ale za to Ci którzy przybyli mieli tyle pytań, że spotkanie przeciągnęło się do późnych godzin wieczornych.

15.03. /czwartek/
Wyjazd do Namur na spotkanie dyrektorów galerii, innych prywatnych instytucji kultury oraz artystów dot. podsumowania artystycznego roku 2006 we frankofońskiej części Belgii. Spotkanie zorganizowane przez Commission Consultative Des Arts Plastiques (CCAP). Konferencji przewodniczyła Dyrektor Generalny ds. Kultury Christine Guillaume. Dużo ważnych słów we wciąż i mimo wszystko niezrozumiałym dla mnie języku francuskim... zainteresowanym przywożę materiały.

16.03. /piątek/
WERNISAŻ wystawy WSZYSTKIE KOLORY SĄ DOZWOLONE JEŚLI NIE PRZESZKADZAJĄ W SPRZEDAŻY. Na otwarcie wystawy przybyło do Atelier ok. 200 osób. Jak dla mnie imponująca frekwencja! Wielojęzyczny, wielokulturowy i ubrany we wszystkie "dozwolone" kolory tłum nie tylko zwiedzał ekspozycje, oglądał przygotowany na ten czas performance, posilał się polskimi potrawami, ale przede wszystkim do białego rana bawił się m.in. przy dźwiękach przywołującej mnie już do powrotu piosenki "Góralu czy ci nie żal"...

17.03

Dodaj na Wykop Dodaj na Facebook Dodaj na Blip Dodaj na Flaker Dodaj na Śledzika
- A A A +
DrukujDrukuj
E-mailE-mail
Wróć ...
[X]

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi
ustawieniami przeglądarki. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w Twojej przeglądarce.