Głównym tematem Sklepu przy głównej ulicy jest przedstawiona w sposób bardzo symboliczny, eksterminacja ludności żydowskiej w czasie II wojny światowej. To kolejne dzieło poświęcone Holokaustowi, ale zupełnie odmienne – zarówno w formie jak i w treści. Nie pojawia się tu ani jeden Niemiec, nie ma krematoryjnych pieców i komór gazowych. Akcja rozgrywa się na terenie powstałego w 1938 roku niepodległego Państwa Słowackiego, które od początku II wojny światowej znalazło się w niemieckiej strefie wpływów. Wiosną 1942 roku rozpoczęły się masowe deportacje ludności żydowskiej do obozów zagłady na terenie Polski. W małym Słowackim miasteczku, z dala od toczących się walk zbrojnych, spotykają się stolarz Tono Brtko i Żydówka Rozalia Lautmannowa. Ich losy złączył sklep pasmanteryjny. Tono – całkowicie zdominowany przez żonę Ewelinę oraz jej brata Markusa otrzymuje w „prezencie” sklep wdowy Rozalii. Żydówka jest przekonana, że Tono to nowy subiekt, który ma jej pomagać, formalnie rozpoczyna się proces przejęcia jej majątku. Istnieje bowiem przekonanie, że staruszka ukrywa gdzieś ogromne skarby. Tono – typowy przyzwoity człowiek, stara się wyprowadzić staruszkę z błędu, nie jest to jednak możliwe, zniedołężniała, głucha Rozalia nie rozumie co dzieje się wokół niej. Gmina żydowska proponuje Brtko układ: będzie „aryzatorem” na pokaz, w rzeczywistości ma zapewnić bezpieczeństwo Lautmannowej, za co dostawać będzie co miesiąc pensję. Początkowo sklep był miejscem nienawiści i żądzy bogactwa, z czasem wypełnił się ciepłym uczuciem przyjaźni głównych bohaterów. Ten spokój zakłóca jednak informacja o mającej nastąpić wywózce wszystkich Żydów z miasta. Brtko staje przed problemem, który go całkowicie przerasta. Z beztroskiego, poczciwego człowieka staje się postacią tragiczną, cokolwiek zrobi ktoś na tym ucierpi. Z sytuacji, w której się znalazł nie ma dobrego wyjścia. Rozdarty pomiędzy chrześcijańską miłością bliźniego a strachem o własne życie podejmuje decyzję, która prowadzi do tragicznego finału. Postać Rozalii Lautmannowej – starej, zniedołężniałej kobiety, urasta do rangi symbolu skazanej na zagładę niewinności.
Dzisiaj nie żyje już żaden z twórców Sklepu przy głównej ulicy. Pozostały jednak dzieła… powieść, film, statuetka Oscara i miejsce, w którym powstał klasyk światowego kina – Sabinov. To wszystko sprawiło, że historia Sklepu przy głównej ulicy odżyła raz jeszcze.
W czerwcu 2006 r. zostały zrealizowane pierwsze przedsięwzięcia projektu:
- otworzono Centrum Kulturalne, w którym znajduje się muzeum filmu,
- zrealizowano dużą imprezę pod nazwą Dni Sabinova. Głównym „bohaterem” była wówczas autentyczna figurka Oscara, którą z Kanady przywiozła małżonka autora pierwowzoru literackiego i współtwórcy scenariusza Pani Edyta Grosman,
- zorganizowano Oscarovą noc – pełną światła, barw, wydarzeń oraz wspomnień z czasów nakręcenia filmu, na którą z gościnnym występem zaproszono dziecięcy chór Mieczysława i Barbary Sokołowskich MCK Sokół: Sokoliki
- odbyła się premiera teatralna Sklepu przy głównej ulicy w reżyserii Petera Cibuli. Spektakl tym cenniejszy, że przygotowany przez słowacką amatorską grupę teatralną. Ten właśnie spektakl zagrany w ojczystym języku 5 października 2006 r. mogliśmy podziwiać w Nowym Sączu
Akcja spektaklu snuje się po scenie w rytm żydowskich pieśni od sklepiku do baru, od domu stolarza do fryzjera. Wiele, starannie wyreżyserowanych sytuacji, dzieje się jednocześnie, przenika nawzajem. Zachwyca aktorstwo, tekst po słowacku podawany pięknie, z kulturą, a przy tym dla polskiego widza niemal w całości zrozumiały. Przedstawienie warte oprawy festiwalowej, a sam pomysł sięgania po ciekawe wydarzenia artystyczne za graniczną miedzą godzien przyklaśnięcia.
Wojciech Chmura, Dziennik Nowosądecki
Aktorzy amatorzy z Sabinova okazali się profesjonalistami. Ten, który spektakl reżyserował profesjonalistą po prostu jest i stale pracuje w teatrze w Koszycach. Oscarowym szlakiem Sądeccy widzowie, wędrowali ze słowackim aktorami przez dramatyczne chwile prześladowania i wywiezienia Żydów z Sabinova. Przyglądali się wprost niewiarygodnej przemianie człowieka, który nagle postanowił ocalić jedną z Żydówek już praktycznie skazaną na śmierć i ratując ją sam doprowadził do jej śmierci. Jakby tego było mało mężczyzna nie potrafi żyć z myślą, że z obrońcy stał się zabójcą. I to wszystko rzeczywiście stało się w Sabinovie. Teraz tamten wojenny dramat i oscarową sławę zyskaną dzięki filmowi Słowacy postanowili wykorzystać do promowania swojego miasteczka w świecie. Od unii Europejskiej dostali na to pieniądze. Realizują wielowątkowy projekt z dużym rozmachem, w międzynarodowej skali. Oceniając po tym co Słowacy pokazali na scenie w Nowym Sączu, wykorzystują swa szansę perfekcyjnie.
Stanisław Śmierciak, Gazeta Krakowska