- Przede wszystkim dziękuję tym wszystkim dobrym duchom, które zdecydowały, żeby mnie tutaj do Nowego Sącza zaprosić – powiedział na wstępie Michał Jagiełło, patrząc w kierunku Witolda Kalińskiego i dyrektora Antoniego Malczaka. - Jestem wzruszony tak liczną obecnością Państwa. W samej Bibliotece Narodowej prowadziłem 174 Salony Pisarzy. Czwarty sezon prowadzę w Bibliotece Śląskiej Salon Literacki. I wiem, jak to nigdy nie wiadomo, czy przyjdzie 5 osób, czy 35… Dlatego jestem autentycznie wzruszony, że poświęcacie Państwo swój czas. Zacznę od tego, co jest dla mnie najważniejsze, mianowicie – jestem chłopskim synem, z maleńkiej wioski Janikowice, 7 km od Racławic, tych Racławic od bitwy, jakieś 30 km na północny wschód od Krakowa. To moje pochodzenie z kmiecej rodziny mnie ukształtowało. Jako nastoletni chłopiec usłyszałem od dziadka Antoniego Jagiełły: pamiętaj se wnuku, jakie nosisz nazwisko! Popatrz, nie mam na to żadnych papierów, ale mój dziadek powiedział mi, że my pochodzimy z Litwinów. Kiedyś tam kiedyś jeden z naszych przodków wywędrował z jakimś litewskim panem do centralnej Polski i stał się Polakiem. A mówię ci to dlatego, żebyś sobie przemyślał. Popatrz, jakby nasz przodek nie zrobił tego kroku do Polski, to byłbyś Litwinem. Jakby poszedł do Nawaharodka – skąd prosty chłop znał białoruska wersję Nowogrodka? – to byłbyś Białorusem, a jakby poszedł do Żytomierza – to byłbyś Ukraińcem. Ale pamiętaj, jak ktoś będzie ci mówił, że nie jesteś Polakiem, skocz mu do gardła. Nazwisko nie jest kupione. Ja słyszałem te słowa jako nastolatek i one mnie ukształtowały.
Tak rozpoczął swoją opowieść bohater wieczoru. A że gawędziarzem jest wybornym, a przy tym swoim życiorysem mógłby obdzielić kilka osób, więc czas szybko płynął. Sądeczanie słuchali Jagiełłowych historii z zapartym tchem. Mówił o swoich studiach na UJ (filologia polska, m.in. u prof. Stanisława Pigonia), o wczesnym zauroczeniu górami, szczególnie Tatrami, o pracy ratownika GOPR i TOPR (był nawet naczelnikiem), o niesieniu pomocy turystom, o serii publikacji na ten temat. Sporo uwagi poświęcił swojemu wiceministrowaniu „w kulturze” (osiem lat – sześć rządów RP). Szczególnie ciekawe były wywody na temat mniejszości narodowych w Polsce, np. na temat Łemków (jedni uważają się za Ukraińców, drudzy za Łemków – osobną nację), na temat Ślązaków i Kaszubów. – Jesteś tym, za kogo się uważasz. Może tak być, że człowiek ma dwie tożsamości narodowe – podkreślił.
Przypomniał też, że przez 14 lat był członkiem PZPR: - To kawałek mojego życia, wystąpiłem z partii po ogłoszeniu stanu wojennego, ale nigdy się nie wypieram tej przynależności, tak jak zawsze powtarzam, że jestem ateistą!
Czytał też Michał Jagiełło swoją poezję z tomiku „Sosna i pies. Poemat z zagrody” oraz z pięknego albumu „Tatry. Koncert na dwóch”. Jego 25 „tatrzańskich” wierszy zostało zilustrowanych pięćdziesięcioma czterema artystycznymi fotografiami (obrazami) Krzysztofa Wojnarowskiego.
Później był czas na pytania i odpowiedzi. Nauczyciel Andrzej Ignaczak przypomniał, że w latach 60. dwóch studentów polonistyki z UJ miało pedagogiczną praktykę w I LO im. Jana Długosza w Nowym Sączu, u niezapomnianego Antoniego Sitka. Jednym był… Leszek Mazan, a drugim - Michał Jagiełło. Ten ostatni to – oczywiście – potwierdził, mówiąc że świetnie pamięta ten czas, tę szkołę i profesora.
Po spotkaniu autor podpisywał swoje książki i - już tak bardziej prywatnie - rozmawiał z uczestnikami spotkania.
Fot. PG