MCK SOKÓŁ TV

Festiwal IUBILAEI CANTUS | spot promocyjny

XXIV Sądecki Festiwal Muzyczny IUBILAEI CANTUS - PRO PATRIA SEMPER

Odsłon1704Zobacz więcej ...
IV Kongres Kultury Regionów

IV Kongres Kultury Regionów - zwiastun

Odsłon1923Zobacz więcej ...
8. Festiwal KinoJazda 2018 - relacja

8. Festiwal KinoJazda 2018 - relacja

Odsłon1705Zobacz więcej ...
Koncerty Wolności - relacja

9 września w pięciu miejscowościach Małopolski: Brzesku, Dobczycach, ...

Odsłon1866Zobacz więcej ...
IV Zjazd Karpacki

IV ZJAZD KARPACKI w 80. rocznicę Święta Gór w Nowym Sączu - wydarzenie ...

Odsłon2009Zobacz więcej ...

W izbie w Piwnicznej i w domu pod Antwerpią, czyli dzień piwniczańsko-belgijski

W izbie w Piwnicznej i w domu pod Antwerpią, czyli dzień piwniczańsko-belgijski

Trombita zagrała w ciszę. Józef Broda za tę ciszę podziękował. Przywitał gości znamienitych, raz kolejny przedstawił radę bogatą w postacie wybitne. I zaprosił do Piwnicznej.

Lokował ją Kazimierz Wielki w dolinie Popradu. Dumne miasto Czarnych Górali. Wraz z Łomnicą, Kosarzyskami, Młodowem, Kokuszką, Głębokiem, Wierchomlą… – enklawa. Świadomi swej odrębności mieszkańcy regionu zaprosili nas w piątkowy wieczór do swojej izby. Niewielki piec, stół zastawiony glinianymi misami, ławy, kolebka, skrzynia… skromnie, ale swojsko.
Krowy trza wygnać, izbę oprzątnąć, ziemniaków naskrobać… No i najmłodsze doglądnąć, co by za bardzo nie płakało. Po – jak to dziś mówi – delegowaniu obowiązków, rodzice wychodzą. Dzieci zostają na gospodarstwie.
Kto do roboty, to do roboty… a tu goście niespodziewani: dzieci ze Słowacji.
Izba wydaje się pęcznieć, kiedy po dwóch przyśpiewkach, do których gra dziewczynka na fujarce, pojawia się kolejna duża grupa. Wśród nich jedni są konikami, inni powożą. Na scenie jest teraz koło trzydzieściorga dzieci.
Część wypełnia nakazane obowiązki, reszta się bawi: w pasanie, koło młyńskie, liska-kalekę, tę ostatnią zabawę przerywa komentarz: „Eee takie tam dziopskie bawienie, chodźcie chodoki, teroz my się pobawimy.” Powożą i sprzedawają konia gniadego, który okazuje się bardzo narowisty, ale się kupujący i sprzedający ugadują i gniady zostaje wypróbowany. We wszystkie role wchodzą oczywiście MAŁE PIWNICOKI.
 Kwintet smyczkowy przychodzący z pozdrowieniem Bożego Imienia daje sygnał. Najpierw do śpiewu, potem do tańca. Dzieci cały czas bawią się w przekomarzania, kto lepiej umie tańcować, niektórzy się malowniczo wywracają, ale kiedy przychodzi do wspólnych obrotów, wszyscy radzą sobie znakomicie wbrew przyśpiewkom, że „dziady”, że „nie dają rady” i że „tańcować nie lubią.”
Najmłodsi tańczą „kukurydzę”, starsi taniec z batami, w tle cały czas coś się dzieje. Jedni jedzą, inni gotują, ktoś buja kołyską… Widownia rytmicznymi brawami włącza się w obertańca, którego tańczy większa grupa. Tańczy i śpiewa – o swojej piwniczańskiej dziedzinie.
Zakończenie dynamiczne, które dziewięcioletni Robert skomentował: „tak to się czasem dzieje, rodzice wracają do domu i… wpadka.”

****

Niewiele się zmieniło, kiedy na scenie pojawiły się dzieci z Antwerpii. Wciąż prace domowe, a właściwie tańce stylizowane na prace domowe.
Zaczęli melodią jakoś dziwnie kojarzącą się z filmem o Pipi Pończoszance, ale krótka była ta przygrywka. Tylko tyle, żeby można było ustawić balię, suszarkę, deskę do prasowanie i… chór.
Po praniu czas na zamiatanie, wesoło, skocznie, w rytm tamburyna, gitary, akordeonu, ukulele i… syntezatora. Najmłodsi bawią się w – jak się okazuje – międzynarodową zabawę „nie chcę cię znać”, króciutko, bo już po chwili starsi  podskakują, tak po prostu, bez rekwizytów, a jedynie w prościutkich układach.
Znów młodsi, tym razem w tańcu, który Józef Broda zapowiedział jako „Abrakadabra – taniec czarownic”. Widać jednak, że (mimo czarnych pelerynek i miotełek) zespół z Belgii oswoił czary równie skutecznie, co prace domowe, bo grozy w ich tańcu nie było, a jedynie skoczna radość.
Starsi zawirowali w kółeczkach, parach… I znów zmiana pokolenia, a w każdym razie grupy wiekowej. Klocki ze sznurkami, które od pierwszego dnia intrygowały publiczność, okazują się nawiązywać do sposobu poruszania się w błotnistym terenie, a jednocześnie przygotowują do tańca na szczudłach w starszym wieku.
W kolejnym tańcu pan grający na instrumentach perkusyjnych przedzierzgnął się w groźnego policjanta. Stał się osią zabawy i zarazem ofiarą bezprzykładnych ataków krnąbrnej młodzieży, wobec których wydawał się radośnie bezradny. No i pogoniły dzieciaki pana władzę ze sceny na koniec.
Jeszcze wirujący starsi i młodsi z perkusyjnymi „przeszkadzajkami”. Wszystko bardzo wdzięczne, delikatne, takie naprawdę dziecięce. Nie wymagające dużego wysiłku, morderczych treningów, ot, prosta zabawa…
Malowniczy taniec z półkolistymi, wielobarwnymi bo kwietnymi wieńcami zakończył występ belgijski zespołu PAGADDERKE, ale kamraci MAŁYCH PIWNICOKÓW przygotowali jeszcze niespodziankę i pożegnali nowosądecką publiczność polskim pociągiem co to z daleka wiezie nas do zabawy.
Jakieś takie ciepło, jakiś taki pokój pozostał po zespołach z piątkowego wieczoru.
Kamil Cyganik
Fot. PG

Dodaj na Wykop Dodaj na Facebook Dodaj na Blip Dodaj na Flaker Dodaj na Śledzika
- A A A +
DrukujDrukuj
E-mailE-mail
Wróć ...
[X]

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi
ustawieniami przeglądarki. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w Twojej przeglądarce.