MCK SOKÓŁ TV

Festiwal IUBILAEI CANTUS | spot promocyjny

XXIV Sądecki Festiwal Muzyczny IUBILAEI CANTUS - PRO PATRIA SEMPER

Odsłon1704Zobacz więcej ...
IV Kongres Kultury Regionów

IV Kongres Kultury Regionów - zwiastun

Odsłon1923Zobacz więcej ...
8. Festiwal KinoJazda 2018 - relacja

8. Festiwal KinoJazda 2018 - relacja

Odsłon1705Zobacz więcej ...
Koncerty Wolności - relacja

9 września w pięciu miejscowościach Małopolski: Brzesku, Dobczycach, ...

Odsłon1866Zobacz więcej ...
IV Zjazd Karpacki

IV ZJAZD KARPACKI w 80. rocznicę Święta Gór w Nowym Sączu - wydarzenie ...

Odsłon2009Zobacz więcej ...

Trzeba będzie końcyć...

Trzeba będzie końcyć...

To naprawdę już? Ten głęboki dźwięk trombity (Ojcze z nieba, Boże, Panie…), który wzywa na Eucharystię, a zarazem ogłasza rozpoczęcie ostatniego dnia 21. Festiwalu Święto Dzieci Gór. W tym roku pogoda jakby specjalnie dla dzieci z Ghany – nie spadła ani kropla deszczu, chmury znad Limanowej poszły w Beskid jakoś tak bokiem, cały tydzień słońca, i było go coraz więcej, i więcej aż do soboty, najcieplejszej. Ciekawe, właśnie w tym dniu swoje narodowe występy mieli Afrykańczycy.

I w niedzielny poranek pogoda pozwoliła, by msza celebrowana była przed kościołem św. Małgorzaty, w cieniu drzew. Pod nowosądeckim niebem.
Wśród celebransów – starzy przyjaciele: ks. prałat Władysław Zązel i kapelan Święta Dzieci Gór ks. dr Stanisław Kowalik. Witając zgromadzonych, ks. Władysław powiedział, że w tym wielokolorowym gremium wpisujemy się w spotkanie z papieżem, że ten Nowy Sącz, to jest nasze małe Rio, które trwa od 21 lat.
Homilię ks. Zązel, jako drzewiej bywało, rozpoczął śpiewem: „Trzeba będzie końcyć, będzie już dość tego, trza się przecie zabrać do cego innego.” Ciągle coś się koncy i coś się zacyna. Koncy się 21 festiwal, i spotkanie młodzieży w  Rio, ale już organizatorzy myślą o następnym.
Za to co było, trzeba nam Bogu dziękować, ale jednocześnie prosić o pomyślność na następne spotkania, które za każdym razem bogacą ludzi, dobrem, pięknem i prawdą.
Cudownie się składa, że akurat na dzisiejszą niedzielę czytana jest Ewangelia, w której Apostołowie prosili Jezusa, żeby nauczył ich modlitwy. Jezus pozwolił im mówić do Boga, jak nikt wcześniej się nie odważył, pozwolił im mówić Ojcze, Tatusiu i sam podpisał wszystkie nasze modlitwy obietnicą spełnienia, dlatego na zakończenie mówimy zawsze „Przez Chrystusa Pana naszego.”
Ocean ma swój ogrom, a gwiazda ma swój blask, człowiek jest istotą, która się modli, pisze poeta. Ocean nie byłby oceanem, gdyby nie był ogromny, gwiazda nie byłaby gwiazdą, gdyby nie świeciła, a człowiek nie mógłby nazywać się człowiekiem, gdyby się nie modlił.
Ojciec święty Franciszek nie dzieli ludzi na wierzących i nie wierzących, ale na takich, którzy się modlą, albo nie. A jeśli nie modlą się do Boga, to pewnie modlą się do złego ducha.
Nad tą modlitwą Ojcze Nasz, która wypisana jest w 56 językach na kamiennych tablicach na Górze Oliwnej, pochylało się wielu ludzi, również i nasz podhalański poeta Adam Pach:
„Hej Boze ojce nas, nase myśli dobrze znas…”,
I to najważniejsze:
„Nie zabraknie nika chleba, tylko dobrych ludzi trzeba.”
Zamyślał się nad tą modlitwą także ktoś z kultury latyno-amerykańskiej: „Nie mów Ojcze, jeśli każdego dnia nie zachowujesz się jak syn. Nie mów nasz, jeśli żyjesz w swoim egoizmie i myślisz tylko o sobie. Nie mów, który jesteś w niebie, jeśli tylko myślisz o sprawach ziemskich. Nie mów święć się Imię Twoje, jeśli sam go nie czcisz. Nie mów przyjdź Królestwo Twoje, jeśli go mylisz z materialnym królestwem na tym świecie. Nie mów bądź wola Twoja, jeśli jej nie przyjmujesz, kiedy ona jest bolesna. Nie mów naszego chleba powszedniego, jeżeli nie przejmujesz się tymi, którzy są głodni. Nie mów, odpuść nam nasze grzechy, jeżeli nie lubisz swojego brata. Nie mów, zbaw nas ode złego, jeżeli sam nie sprzeciwiasz się złemu i patrzysz przez palce na zło. Nie mów amen, jeżeli nie zrozumiałeś i nie wziąłeś na serio słów Ojcze Nasz.
I oby zamyślenie nad tą modlitwą pomogło nam wziąć do serca to, co powiedział wczoraj papież, że młodzi są jakby na trzech polach. Jedno pole to gleba, na którą pada słowo Ewangelii. Oby ono przynosiło obfity owoc. Drugie pole, to pole treningu, jak sportowcy trenują na boisku dla formy, tak człowiek każdego dnia ma jakieś pole do popisu, ale musi się zmagać ze swymi słabościami. Błogosławiony Jan Paweł II, który również bywał w młodości na bramce, mawiał, że życie człowieka jest jak mecz, którzy trzeba rozegrać, żeby go wygrać i każdy ruch jest ważny. Trzecie pole, to pole budowania, na sakramentach, na prawdzie, na prawdziwych wartościach, nie na piasku namiętności, na którym zatraca się człowiek i potem staje w beznadziei.
Święto Dzieci Gór jest potwierdzeniem tego, że już 21 lat trwa ciągłe budowanie na tych trzech polach. I chciałoby się powiedzieć za papieżem Janem Pawłem II: „Tak trzymać, nie popuszczać!”
Podczas konferencji prasowej w siedzibie Małopolskiego Centrum Kultury SOKÓŁ dyrektor Antoni Malczak podziękował wszystkim za ten piękny tydzień, zespołom, radzie artystycznej, gościom.
„21. Festiwal przechodzi do historii, przed nami jeszcze koncert finałowy, bardzo się cieszę, że wszystkie punkty zostały zrealizowane, odbyły się koncerty na wszystkich estradach, także (po raz trzeci przekroczyliśmy granicę) w Bardejowie na Słowacji.”
Z satysfakcją, a może należałoby powiedzieć: z wdzięcznością dyrektor zauważył, że od pierwszego Festiwalu odbyło się 21 korowodów i 21 koncertów inauguracyjnych. Biorąc pod uwagę, jak duże jest ryzyko, że pogoda przeszkodzi w tych wydarzeniach, te korowody i koncerty świadczą o szczególnej łaskawość Stwórcy, który kocha dzieci.
- Bardzo dziękuję – mówił dyrektor Malczak - kierownikom grup polskich, że kolejny raz wzięliście na siebie ciężar organizacji dnia u polskich przyjaciół. To dzień bardzo ważny dla budowania przyjaźni.
Nierozwiązywalnym problemem Święta Dzieci Gór jest sala, w której odbywają się koncerty. Jedyna tak duża w Nowym Sączu niestety nie jest klimatyzowana i bardzo trudno ją przewietrzyć. Nie ma w mieście również estrady plenerowej, która i tak byłaby zbyt uzależniona od warunków pogodowych.
Dyrektorowi marzy się duży ośrodek w Nowym Sączu, w którym mogłoby mieszkać całe pół tysiąca uczestników Święta. Na razie organizatorzy muszą się zadowolić trzema ośrodkami: na miejscu, w Nawojowej i najdalej, w Gołkowicach.
Oddany do dyspozycji zebranych mikrofon przejął ks. dr Stanisław Kowalczyk, kapelan Festiwalu. Wspomniał swoją przeszłość artystyczną w MAŁYM ŁĄCKU, wspomniał odbywające się w Piwnicznej przez 8 lat spotkania z innymi zespołami, kamractwo, które owocuje. - Dziękuję – zwrócił się ksiądz dobrodziej do instruktorów, - że macie czas, aby pomagać dzieciom otwierać serca. Pamiętam jak ważne było dla mnie, że instruktorzy prowadzili nas w tym, co mamy w sercu, co mamy od Boga: piękno, stroję, gwarę. Wyrażam wdzięczność wszystkim, że chce się wam chcieć. To nie jest łatwe. Dziękuję mały zespole, żeś mnie ukształtował. Niech po latach też wam tak dziękują. Dziękuję Radzie i panu Józefowi za dobre słowa.
I poszedł mikrofon od kraju do kraju, przez całą salę Sichrawy:
Kierowniczka zespołu GORGANY z Ukrainy, Olha Kohut szczerze podziękowała za możliwość przyjazdu. Poznanie innych grup było fantastycznie, dzieci ze świata i Polski są na tak wysokim poziomie, że członkowie ich zespołu obiecali, iż będą pracować, żeby jeszcze raz przyjechać do Nowego Sącza. Pani Olha podziękowała radzie za wysoką ocenę, Józefowi Brodzie wyznała miłość, za to, że tak jak ona, bardzo lubi dzieci. Ukraińcy bardzo się zaprzyjaźniły Polakami i Afrykańczykami, i mają poczucie, że już nie mogą zrobić sobie nawzajem niczego złego. Szczególne wyrazy wdzięczności popłynęły w stronę techników. Nigdzie na świecie, gdzie występowali, każdy ruch czy dźwięk nie były tak dobrze podkreślone. Ogromne podziękowania dla pilota Michała Pastucha, który był cały dla nich, i podziękowania dla wszystkich, którzy przyjmowali ich na dniu u polskich przyjaciół. Dzieci ze Lwowa mówią: „Nie chcemy jechać do domu!” i to jest najlepsza ocena Festiwalu.
Mawuyram Quessie Akjahoe, kierownik zespołu FREESPIRIT z Ghany, wierzy, że przywiózł na Festiwal afrykańskie słońce razem z afrykańskim duchem. Podziękował za przyjaźń i radość, jakiej doznał, widząc, że białe grypy traktują ich równo, nie odsuwają się dlatego, że są czarni. Afrykańska kultura też wymiera, bo dzieci kochają futbol, wierzą, że grając w piłkę nożną zdobędą pieniądze. Mawuyram cieszy się z organizacji takiego festiwalu. Wierzy, że będzie więcej dzieci chętnych do trenowania tradycyjnych tańców w Ghanie. Dlaczego Afrykańczycy nie pokazują zwyczajów sprzed 100 lat? Bo pokazywaliby swoją codzienność. Tam nic się nie zmieniło. Tańczą, bo to tańce są tradycją.
Jeden z instruktorów zespołu z Tajwanu bardzo poprawną polszczyzną przekazał podziękowania od wszystkich dzieci z zespołu, a właściwie zespołów dziadkowi Malczakowi i dziadkowi Brodzie za serdeczność, a dziadkowi Brodzie szczególnie za naukę gry na listku. Zaprzyjaźnili się z MAŁĄ HELENKĄ, bawili się co dzień i… co noc. - To jest dla nas bardzo cenne doświadczenie. Dla naszych dzieci to będzie trwało całe życie.
- Dziękujemy każdemu – powiedział Rolan Decorte z Belgii, - kto jest zaangażowany w ten Festiwal. Mamy nadzieję, że przyjaźnie zostaną na całe życie.
O szczególną wypowiedź pokusił się kierujący MAŁYMI ŚWIARNYMI Józef Staszel: - Nie będę się przyłączał do pochwał, bo są oczywiste, ale zadam wam zadanie: momy tu Ghanę, przyjechali z bidą, zbieraliście puski, a proponuję tak: zrezygnujcie z niscenia środowiska przez sztuczne ognie, a pieniądze zaoszczędzone przeznaczcie na gości z Ghany.
Ashok M. Bhawsar, kierownik zespołu SHIVAM NRUTYA CULRURAL ACADEMY z Indii przyznał, że istotnie nowosądecki Festiwal jest okazją doświadczenia atmosfery wynikającej z różnic. Jego zespół wraz z nowotarskimi MAŁYMI ŚWARNYMI zbudowali w zaledwie siedem dni przyjaźni polsko-indyjską i tym samym potwierdzili słuszność założeń Święta Dzieci Gór.
Ivailo Parvanov z Bułgarii: - Dziękujemy, że uczyniliście nasze dzieci tak szczęśliwymi, daliście możliwość zapoznania z kulturą innych. Życzymy zdrowia, byście czynili szczęśliwymi jeszcze tysiące innych dzieci.”
Prezydent polskiej sekcji CIOFF dr Jerzy Chmiel zaadresował swoją wypowiedź do dzieci, bardzo prosząc instruktorów o przekazanie podopiecznym, by zabrały tę przyjaźń, by ją hołubiły jak skarb największy, albowiem między przyjaciółmi nie ma wojen. A co jest? Uśmiech, dobra wola, budowanie wspólnego szczęścia. I jeszcze jedna refleksja pana prezydenta: na Festiwalu był obecny jeszcze jeden kraj, całemu Świętu towarzyszył szwajcarski duch, bo wszystko było jak w szwajcarskim zegarku, od pracy dyrektora po osobę otwierającą bramę na parking. - Życzę, by ta Szwajcaria przez wszystkie festiwale była z wami.
Prowadzący studio festiwalowe Jakub Bulzak tradycyjnie już podziękował za przychylność po wyczerpujących prezentacjach w rynku. Zadał również dwa pytania: - Jaka jest szansa, że duszna hala się kiedyś zmieni? Czy możemy mieć nadzieję, że Festiwal otrzyma swoją rangę w kraju?
Dyrektor Malczak po raz kolejny wyraził swoją bezradność wobec warunków na hali. Odesłał również pytającego do władz miasta. Jeśli chodzi o media, to oczywiście Święto Dzieci Gór ma ambicję zaistnienia w mediach ogólnopolskich. Problemem jest to, że Festiwal nie generuje dużych pieniędzy i tym samym jest poza kręgiem zainteresowania krajowych nadawców.
Nawiązując do pierwszego pytania redaktor naczelna Dobrego Tygodnika Sądeckiego Katarzyna Gajdosz zasugerowała, że może jednak organizatorzy za mało robią w sprawie hali widowiskowej, że mogliby bardziej naciskać na władze miasta.
Pan dyrektor po raz trzeci stanął w swojej bezradności. Prezydent miasta jest zapraszany na każdy Festiwal. Nie był jeszcze na żadnym, co najlepiej świadczy o stosunku władz do Święta (bywa za to pani wiceprezydent Bożena Jawor).
Kolejne wypowiedzi zgromadzonych osób świadczyły, co tak naprawdę w ich oczach jest najważniejsze podczas Święta Dzieci Gór. A hala to rzecz drugorzędna.
Pilotująca zespół z Ghany Krystyna Choszcz porównała sądecką imprezę z festiwalem we Francji, gdzie dzieci miały raz zafundowane lody, a pilota nie stać było na kawę. Tutaj dzieci miały wszystko.
Stanislav Kodzaev, kierownik zespołu DETI GOR z Osetii powiedział: - Być może są tu osoby, które jeździły więcej, ja byłem w 38 krajach. Mam porównanie, tu dzieci mają wszystko na co przyjdzie im ochota, gratulacje dla organizatorów.
Dyskusję podsumował Józef Broda: - Co usłyszałem i za co dziękuję zespołowi z Tajwanu: Dla naszych dzieci jest to całe życie. Przez te kilka spotkań, dzieci próbowały zrozumieć czym jest radość. Pretekst, byśmy my, dorośli sobie przypomnieli, gdzie tę radość straciliśmy. Kiedy mówię o strażnikach ciszy, dzieci rozumieją, my straciliśmy to w napastliwości. Dziecko ma blask, o którym mówiłem, w dziecku możemy znaleźć przewodnika w blasku.
 I zacytował reżyser Festiwalu to, co przyszło mu do głowy tego niedzielnego ranka: „Z wolnością tylko twój duch się wciąż swata. Nikt niewolnikiem w bezmiarach wszechświata.” Na widowni SOKOŁA światło od dzieci mogłoby łapać 350 osób, na hali nad Kamienicą – ponad 1000 i to jest najważniejsze.
Bernardeta Szumal z zespołu MALI ŚWARNI poderwała na koniec wszystkich obecnych, by brawami na stojąco i wspólnym „Sto lat” podziękować organizatorom Święta Dzieci Gór, tegorocznego, wszystkich poprzednich i wszystkich następnych.
Kamil Cyganik
  Fot. PG

Dodaj na Wykop Dodaj na Facebook Dodaj na Blip Dodaj na Flaker Dodaj na Śledzika
- A A A +
DrukujDrukuj
E-mailE-mail
Wróć ...
[X]

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi
ustawieniami przeglądarki. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w Twojej przeglądarce.