MCK SOKÓŁ TV

Festiwal IUBILAEI CANTUS | spot promocyjny

XXIV Sądecki Festiwal Muzyczny IUBILAEI CANTUS - PRO PATRIA SEMPER

Odsłon1835Zobacz więcej ...
IV Kongres Kultury Regionów

IV Kongres Kultury Regionów - zwiastun

Odsłon2049Zobacz więcej ...
8. Festiwal KinoJazda 2018 - relacja

8. Festiwal KinoJazda 2018 - relacja

Odsłon1848Zobacz więcej ...
Koncerty Wolności - relacja

9 września w pięciu miejscowościach Małopolski: Brzesku, Dobczycach, ...

Odsłon1983Zobacz więcej ...
IV Zjazd Karpacki

IV ZJAZD KARPACKI w 80. rocznicę Święta Gór w Nowym Sączu - wydarzenie ...

Odsłon2177Zobacz więcej ...

Piątek: Z JUZYNY POD WULKAN CZYLI DZIEŃ KREOLSKO-BABIOGÓRSKI

Piątek: Z JUZYNY POD WULKAN CZYLI DZIEŃ KREOLSKO-BABIOGÓRSKI

To takie piękne, gdy w zupełnych ciemnościach pojawia się krąg światła, a w kręgu - Józef Broda ze swoją trombitą. A potem jakby dźwięk tej trombity rozjaśniał powoli całą scenę. Zawoja, niektórzy mówią, że najdłuższa wieś w Polsce, w cieniu Babiej Góry, największego szczytu w Beskidach, wyżej to już tylko Tatry i Karkonosze.

Każda polana ma swoje opowieści, swoją tajemnicę. Dzieci z zespołu JUZYNA uchyliły właśnie rąbka takiej tajemnicy. „Chodźcie, bedomy palić ogień” – watra sprawnie ustawiona dłońmi kilku chłopaków staje na polanie. Dwie dziewczynki skaczą na sznurkach jak na skakankach, gałgankowa piłka pomyka z rąk do rąk. I wieść niezwykła: do Zawoi przyjechały jakieś „panicki” i o wszystko pytają. „Co tam panicki, niech sobie pytają, a my się pobawimy w zającka.” A po chwili pierwsza na tym Festiwalu „Ulijanka”.
Dziewcąta, ktosik idzie.” Na scenie pojawiają się dwie dziewczęta, ubrane – dziś powiedzielibyśmy – staromodnie. Tajemnica chwile później odkryta. To dwie panie etnografki. „Dzień dobry!” I od razu nauka: „U nos się goda: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!” A dalej dzieci chętnie się bawią, trochę dla pokazu, żeby panicki mogły wszystko zobaczyć i zapisać.
Kapitalny pomysł scenariusza. Dwie niekoniecznie dobrze poinformowane etnografki zdobywają informacje, które dla widowni mogą być czymś nowym, no bo co w zasadzie oznacza nazwa zespołu, czyli „juzyna”? To polanisko, gdzie się krowy wypasa. Jaki inny pretekst kazałby to wyjaśniać, jeśli dla osób na scenie jest to tak oczywisty wyraz, jak dla nas „polana”. Na prośbę gości z miasta tańczą, śpiewają, grają na skrzypcach. Przychodzą starsi, pojawia się kapela i teraz już „na bogato”: strój pełny górali spod Babiej Góry, tańce i popisy akrobatyczne.
I myśl taka, że w osobach spisujących skrzętnie słowa, dźwięki, testy, mogłyby się odnaleźć osoby z Rady Artystycznej. W czasach, gdy nie było dyktafonów, kamer, a aparaty fotograficzne nie nadawały się do górskich wędrówek, właśnie tak zdobywano informacje o folklorze. Tak zbierał wiadomości ten, którego rok właśnie obchodzimy - Oskar Kolberg. Dzięki takiej właśnie pracy etnografów, etnomuzykologów mamy zachowane nieocenione skarby naszej tradycji ludowej.
Jak wymogi dramatu nakazują, pojawia się też konflikt w postaci gospodyni, która wpada na Juzynę, krzyczy, że sama koło chałupy musi pracować a oni się bawią. Co prawda na początku było powiedziane, że to niedziela, ale tę drobną niekonsekwencję zespołowi z Zawoi darujemy w podzięce za oryginalny pomysł sceniczny.
Martynika - życie w cieniu wulkanu. Mali chłopcy z BALLET RACINE CREOLE w białych spodniach, kraciastych koszulach i z kapeluszami typu panama… Za nimi dziewczęta: dużo bieli, dużo ozdób, i dorosły ruch. Bo 10 lat w Europie i 10 na Martynice to zupełnie inny wiek. Zupełnie jak i 14 lat dziewcząt rozsiewających po scenie róż i erotykę skrytą niedbale za ażurowymi parasolkami, jakże oczywistą, a w swej oczywistości - niewinną. Kolejna grupa, to już dorosłe kobiety.
Wszystko w rytmie bębnów, saksofonu, solowego śpiewu jednego z muzyków. Żywe kolory, mocny makijaż, taniec niekoniecznie zsynchronizowany, ale na pewno pełen życia, swobody i tego , co publiczność nowosądecka wydaje się lubić najbardziej – egzotyki.
Uśmiech, ale trochę taki smutny, budzi grupa dziewcząt i chłopców, którzy wchodzą  na scenę z laskami, stylizując kroki swego tańca na niedołężny ruch starych ludzi.
Stylizowane na strój rybacki są stroje małych chłopców. Spod słomianych, spiczastych kapeluszy, znad białych spodni z wielkimi kolorowymi łatami i siateczkowych podkoszulków, wyzierają twarze skupione na łowieniu wyimaginowanych ryb. Ale i dziewczęta nie pozostają bezczynne. Młodsze zajmują się… zbieraniem czegoś, praca starszych jest bardziej oczywista, musi być oczywista, gdy rekwizytami tanecznymi są miotły.
I kolejne rekwizyty, które  dobitnie wskazują, że choć górzysta  to jednak jest to wyspa: muszle, sieci, wreszcie te niezwykłe nakrycia głowy, które zapowiedział Józek Broda: korzeń, muszle, morskie rośliny, i rośliny nadmorskie – wszystko ze sobą związane, zjednoczone, jak człowiek z naturą.
KAMIL CYGANIK
Fot. DB

Dodaj na Wykop Dodaj na Facebook Dodaj na Blip Dodaj na Flaker Dodaj na Śledzika
- A A A +
DrukujDrukuj
E-mailE-mail
Wróć ...
[X]

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi
ustawieniami przeglądarki. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w Twojej przeglądarce.