- To dla nas wielki zaszczyt, że naszym gronie mamy tak dostojną osobę – powiedział Antoni Malczak.
Jubilat otrzymał okolicznościowy dyplom potwierdzający podjętą niedawno uchwałę o przyznaniu Włodzimierzowi Rożejowskiemu tytułu Honorowego Członka Towarzystwa, pamiątkowe zdjęcie SOKOŁA i kosz z owocami.
Wzruszony Sądeczanin (pochodzący ze Lwowa) dziękował za przybycie. Od rodziny (córki, wnuków i prawnuków) dostał wspaniały bukiet złożony z 99 kolorowych róż oraz tort z napisem 99. Tego dnia odwiedzili go także sąsiedzi i przyjaciele. Wszystkich gości zaprosił za rok, na setne urodziny.
*****
WARTO WIEDZIEĆ
W„Dzienniku Polskim” (13.04.2012) o Panu Włodzimierzu tak napisał red. Wojciech Chmura:
„Otoczenie życzliwych ludzi pozwala czasem panu Włodzimierzowi zapomnieć o tym, że ledwie dwa lata temu stracił ukochaną żonę Irenę i syna Bogdana. Na swoim starym pianinie pali świece przed ich fotografiami.
- To mój ołtarzyk domowy - mówi.
Na ulicę wychodzi już tylko w towarzystwie opiekunki, mieszkającej kilka domów dalej, która przyrządza posiłki i robi zakupy.
- Zegarka już bym nie naprawił, ale ekspertyzę jeszcze mógłbym zrobić - uśmiecha się sędziwy zegarmistrz.
Włodzimierz Rożejowski przyjechał z żoną do Nowego Sącza w 1945 r. Otworzył zakład przy ul. Wałowej. Prowadził go przez ponad 60 lat. W 1932 r., jeszcze we Lwowie, zapisał się do Towarzystwa Gimnastycznego Sokół, co sprawia, że do dziś witany jest w sądeckiej organizacji z honorami. Pamiętają o nim także koledzy z sądeckiego Cechu Rzemiosł Różnych, do którego należy od sześciu dekad.
- Włodzimierz Rożejowski to wspaniały człowiek, doskonały rzemieślnik - podkreśla prezes zarządu i starszy cechu Jan First. - Był u nas na tegorocznym święcie.
Pan Włodzimierz żelazny uścisk dłoni ma jak za dawnych lat, kiedy potrafił rwać łańcuchy. Pamięta, jak kiedyś w Nowym Sączu pojawił się siłacz. Demonstrował różne sztuczki w Domu Kolejarza. Szukał rywala na sali. Trafił na Rożejowskiego, który wyszedł na scenę, chwycił łańcuch i zakręcił wokół rąk jakby ścierkę wyżymał.
- Łańcuch chrupnął i rozpadł się na dwa kawałki - wspomina zegarmistrz.
Dużo w młodości ćwiczył. W 90. urodziny przebiegł na Sandecji 100 m w 28 sekund. Nad kanapą na ścianie wisi zdjęcie pana Włodzimierza trzymającego żonę w górze niczym sztangę.
- Tak, to moja najdroższa - mówi cicho zegarmistrz”.
Fot. PG
Zjazd TG SOKÓŁ w roku 2012