Hej, wiara ojców nasych,
Hej, nos przyprowadziła.
Hej, wiara w Boga Ojca,
Hej, syćkich stworzyciela
Hej, chwała Trójcy świontej,
Hej, niechze będzie chwała.
Hej, coby wiara ojców,
Hej, w dzieciach pozostała
Moiściewy, syćka zebroni na Sądeckiej Górze Tabor! Goście, parafionie, radiosłuchace RDN z Tarnowa i Nowego Sąca. Organizatorzy i ucestnicy Świota Dzieci Gór. Kochane Kamrackie zespoły z Polski i zagranicy!
To juz duedziesty cworty rok jak się tutoj na tej pieknej ziomi sądeckiej gromadzomy, bo kiej lipcowe słonko maluje promieniomi. Takom piknom tynco gdzieś nad Beskidomi. Ta tynca nos tutok po pytała jak broma. Byśmy się skamracili, bo przeciez my te some Łowce jednego Pasterza Boga. Mimo ze nos dzieli insy jonzyk, kolor skóry, strój cy naród, to my sycka chcomy niejako zapytać Ponie Jezu, naskiego naucyciela, jak zyc, cobymy posiedli niebo? A Jezus łodpowioda: Bedzies miłowoł Pona Boga swego, całym swoim sercom, całom swoją dusom, całą swoją mocą i umysłom; a swego bliźniego jak siebie somego.
I Jezus łopowiedzioł przepieknom przypowieść. Pewion cłowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł ku niemu i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał. Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców? On odpowiedział: Ten, który mu okazał miłosierdzie. Jezus mu rzekł: Idze i ty i cyń podobnie!
Moiściewy!
„To moja muzyka, to mamine nuty,
Ftoryk mnie ucyła, kiej był nie obuty”
Ostomili! My z miłości do kultury regionalnej, nastych małych Ojcyzn gromadzomu się tutok, cobymy przez kamracanie się ukazywali pikno stroju, tońca, śpiewu, gwary, muzyki i niejako przez to wypełniali najwiekse przykozonie Miłości Boga i bliźniego. Nie tylko słowom ale i cynomi.
Basz piknie dzionkujo Wom organizatorzy, szanowna komisjo - jury oraz kierownicy i instruktorzy zespołów dziecięcych, bo wyscie som jak ten dobry Samarytan. I wy się wzrusocie nad tymi dziecimi, pomogocie im jakdymy, pielęgnujecie w nich to, co jest najpiekniejsce, co wypływo z dusy cłowieka. Towarzysycie im i poswięcojcie cas. A nie przechodzice łobojetnie wokół nich.
Hej bedomy już końcyć!
Hej łostońcie nom zdrowi, Boze nos ta prowodź
Hej a ty Festiwalu
Dzieci gór skamracij!
Niech tak sie stanie. Amen!
KS. STANISŁAW KOWALIK
Kapelan Święta Dzieci Gór
Fot. Piotr Droździk