MCK SOKÓŁ TV

Festiwal IUBILAEI CANTUS | spot promocyjny

XXIV Sądecki Festiwal Muzyczny IUBILAEI CANTUS - PRO PATRIA SEMPER

Odsłon1690Zobacz więcej ...
IV Kongres Kultury Regionów

IV Kongres Kultury Regionów - zwiastun

Odsłon1909Zobacz więcej ...
8. Festiwal KinoJazda 2018 - relacja

8. Festiwal KinoJazda 2018 - relacja

Odsłon1691Zobacz więcej ...
Koncerty Wolności - relacja

9 września w pięciu miejscowościach Małopolski: Brzesku, Dobczycach, ...

Odsłon1851Zobacz więcej ...
IV Zjazd Karpacki

IV ZJAZD KARPACKI w 80. rocznicę Święta Gór w Nowym Sączu - wydarzenie ...

Odsłon1992Zobacz więcej ...

Danuta Szaflarska odeszła do innego świata...

Danuta Szaflarska odeszła do innego świata...

W niedzielę (19 lutego 2017) w Warszawie w wieku 102 lat zmarła Danuta Szaflarska. Na stronie internetowej Teatru Rozmaitości napisano: „W imieniu rodziny oraz całego zespołu TR Warszawa informujemy, że dzisiaj po południu odeszła Danuta Szaflarska – aktorka TR Warszawa, wybitna polska aktorka teatralna i filmowa. Danuta Szaflarska była w zespole TR Warszawa od 2010 roku”. Artystka pochodziła z Sądecczyzny (z Kosarzysk). Jako kilkunastoletnia dziewczynka debiutowała na scenie w sądeckim SOKOLE.

Wielokrotnie o tym mówiła. W roku, kiedy skończyła 100 lat, sala multimedialna w Małopolskim Centrum Kultury SOKÓŁ w otrzymała Jej imię. Świadczy o tym odsłonięta wówczas pamiątkowa tablica, zaprojektowana przez Zdzisława Tohla. Wówczas też Artystka została uhonorowana Złotą Odznaką Krzyż Małopolski za zasługi dla województwa małopolskiego. Podczas tego wieczoru w sierpniu 2015 r. Aktorka w rozmowie z Małgorzatą Brodą opowiadała o swojej drodze z małej podpiwniczańskiej wioski w świat.
Dwa lata wcześniej ponad dwustu miłośników kina obejrzało u nas po raz pierwszy dokumentalny film „Inny świat” i wzięło udział w spotkaniu z Danutą Szaflarską. Ten wieczór zaszczycili też reżyser Dorota Kędzierzawska i autor zdjęć Arthur Reinhart.
Trwający 97 minut dokument ma jedną bohaterkę i narratorkę: Danutę Szaflarską. To ona opowiada, a w tle pojawiają się liczne fotografie, z archiwum rodzinnego i innych źródeł, będące ilustracją do relacji sędziwej damy, której przeżyciami można by obdzielić kilka osób.
- Witojcie, barz rada Wos widze. Chcecie co bym Wom cosik opowiedziała – tak gwarą typową dla naszego regionu rozpoczyna w filmie swoje zwierzenia Danuta Szaflarska. Gwarą też żegna się z widzami. A w środku mamy wydarzenia ułożone klatka po klatce.
Z wielką miłością mówi bohaterka o swoich Kosarzyskach, gdzie w roku 1915 przyszła na świat. Wspomina swoich ukochanych rodziców, zmarłą wcześnie siostrzyczkę i brata, którego zabrała wojenna zawierucha. Przywołuje koleżanki i kolegów, z którymi przez prawie dziesięć lat biegała boso po drapach i paryjach wioski, po potokach i łąkach. Nie jest to przywoływanie rajskiej krainy mlekiem i miodem pachnącej, bo przecież w tym zakątku żyło się ludziom biednie. Opowiada o Kosarzyskach jako o miejscu, dokąd ją zawsze z Warszawy ciągnie, do drewnianego domku, który wybudowała. Martwi się, że z grona rówieśników, przyjaciół z lat dziecinnych i aktorów, z którymi niegdyś pracowała, tylko ona pozostała na tym świecie, a reszta kibicuje jej gdzieś z wysoka…
Wspomina także Nowy Sącz, gdzie uczęszczała do gimnazjum, skąd potem wyruszyła w dalszą drogę. Jak Sącz – to i SOKÓŁ, na którego scenie debiutowała (podobnie jak Zofia Rysiówna za sprawą Bolesława Barbackiego, malarza i miłośnika sztuk teatralnych). Ten fragment filmu wzbogacony został archiwalnymi fotografiami z naszych zbiorów: na pierwszej mamy operatornię naszego kina oraz jej legendarnych mistrzów: Franciszka i Mieczysława Górskich, na drugiej – przedwojenny budynek SOKOŁA.
A dalej wędrujemy z Panią Danuta do Krakowa, Warszawy, do Wilna, gdzie zastała ją wojna. Później znowu jesteśmy w Warszawie, gdzie młoda aktorka, opiekująca się maleńką córeczką Marią, przechodzi koszmar okupacji i 63 dni powstania warszawskiego…
Dawno nikt tak realistycznie, momentami wręcz naturalistycznie, nie opowiadał o bombardowaniach, o „grubych bertach” i „krowach” które burzyły stolicę, paliły domy i zabijały tysiące ludzi, cywilów i powstańców… A później skupiamy się na latach powojennych, na karierze aktorki, na kolejnych filmach, począwszy od „Zakazanych piosenek” i „Skarbu”, a skończywszy na „Pora umierać” i „Pokłosiu”… Skupiamy się też na rolach teatralnych. W tych pięknie wypowiadanych zdaniach aż skrzy się od dowcipu i humoru, tragedie przeplatają się z komediami, widać, że bohaterka ma spory dystans do siebie, do innych ludzi, do wielu wydarzeń.
 


****
 

Po projekcji, która odbyła się w ramach projektu „Polska Światłoczuła” (podobne wydarzenia miały miejsce w Piwnicznej-Zdroju i Starym Sączu), w sali multimedialnej MCK SOKÓŁ Danutę Szaflarską i twórców filmu zasypano lawiną pytań. Pani Danuta – jak zawsze w znakomitej formie, choć kilka miesięcy wcześniej przeszła operację biodra – cierpliwie i z uśmiechem na twarzy odpowiadała. Ciekawym i nieznanym wątkiem w jej życiu była przyjaźń z ks. Jerzy Popiełuszką.
- Przez 40 lat byłam niewierząca – powiedziała aktorka. – On mi przywrócił wiarę, choć do niczego mnie nie przymuszał. On to zrobił własnym przykładem życia. Bywał u mnie m.in. w domu w Kosarzyskach. Jureczek był wspaniałym człowiekiem.
 
 

****

Danuta Szaflarska urodziła się 6 lutego 1915 r. w Kosarzyskach koło Piwnicznej. Z tej wioski pochodził jej ojciec, a mama - z Krakowa (oboje nauczyciele). Debiutowała w sądeckim Teatrze Towarzystwa Dramatycznego. Kierował nim wybitny malarz Bolesław Barbacki, który odkrył też talent Zofii Rysiównej. Jedną z pierwszych sztuk, w której wystąpiła mała Szaflarska, był… „Tomcio Paluch”. Studia pani Danuta ukończyła w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej w Warszawie (wcześniej rozpoczęła Wyższą Szkołę Handlową, na szczęście - dla polskiej kultury – zarzuciła pomysł, by zostać ekonomistką). Występowała na scenach w stolicy, w Wilnie, w Krakowie i Łodzi. W czasie wojny razem z mężem brała udział powstaniu warszawskim. Ma w swoim dorobku zawodowym setki ról, udział w kilkudziesięciu filmach.
Nigdy nie zapominała o Sądecczyźnie. Bardzo chętnie przyjeżdżała do rodzinnych Kosarzysk, do Piwnicznej-Zdroju i Nowego Sącza. W roku 2009 często gościła w naszym mieście z racji zdjęć do filmu „Janosik. Prawdziwa historia”. Sądeczanie rozpoznawali na ulicę jej charakterystyczną drobniutką sylwetkę bielutkiej jak gołąbek damy, kłaniali się na ulicach, przekazywali wyrazy szacunku i uznania. Film wielkiego sukcesu nie odniósł, został chłodno przyjęty nie tylko przez krytyków, ale także przez publikę. Ale jej rola babci Janosika zapadła widzom w pamięci.
Danuta Szaflarska uczestniczyła w premierze tego dzieła w Małopolskim Centrum Kultury SOKÓŁ. Znalazła się na zbiorowym pamiątkowym zdjęciu, które ozdobiło okładkę miesięcznika „Sądeczanin”. W środku wrześniowego numeru z roku 2009 można znaleźć jej dłuższą wypowiedź pt. „Benefis po ...82 latach”: „Mam coś wspólnego z Janosikiem. Po pierwsze, podobnie jak on, urodziłam się jako poddana cesarza Austro-Węgier. Po drugie: też pochodzę z gór, przyszłam na świat w Kosarzyskach, do dziś mam tam dom. Premierę odebrałam ze wzruszeniem z uwagi na to, że – trudno uwierzyć! – właśnie tu, w „Sokole”, w 1927 r., debiutowałam na scenie, pod opiekuńczym okiem Bolesława Barbackiego w przedstawieniach: „Horsztyński” Juliusza Słowackiego (jako Michaś) i potem w „Tomciu Paluchu” wg braci Grimm. Po ówczesnej premierze podszedł do mnie dziennikarz i zapytał: „Jak ty masz na imię, dziecko?”.„Jak czekoladka” odrzekła rezolutna dziewczynka, a wszystko to znalazło się w gazecie, w recenzji z przedstawienia. Teraz w rodzinnych stronach zostałam babcią Janosika, leżeliśmy razem na łące, patrząc w niebo. Spełniło się moje ogromne marzenie i mogę teraz spokojnie umrzeć”.
 


*****
 

Mimo upływających lat, zawsze była pełna energii, w ostatniej dekadzie praktycznie co roku zapraszana do udziału w nowych filmach. Grała też w spektaklach teatralnych. Podczas wspomnianego spotkania w MCK SOKÓŁ (które prowadził filmoznawca Karol Szafraniec) -  skromnie ukryta na widowni -  towarzyszyła jej córka Maria. Ta sama niegdyś maleńka Marysia, którą udało się ocalić po klęsce powstania warszawskiego.
- Kule śpiewały nam  wielokrotnie nad głową – mówiła wtedy Pani Danuta – ale ja zawsze miałam szczęście, że nas omijały.
Zapytana o receptę na długowieczność, odpowiedziała krótko: - Trzeba się cieszyć każdy dniem, radować się życiem, trzeba kochać ludzi, lubić to, co się zawodowo robi…
Tylko tyle i aż tyle!

Więcej o Danucie Szaflarskiej...


Rozmowa z Danutą Szaflarską...

 

 

Fot. PG, LW

Rok 2015

Rok 2013





 

Dodaj na Wykop Dodaj na Facebook Dodaj na Blip Dodaj na Flaker Dodaj na Śledzika
- A A A +
DrukujDrukuj
E-mailE-mail
Wróć ...
[X]

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi
ustawieniami przeglądarki. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w Twojej przeglądarce.