Minęło 20 lat od Jej śmierci. W tym czasie nad arcydziełami, które Ona śpiewała, krążyła jakaś klątwa. Owszem ten i ów sięgał po pojedyncze utwory, ale nikt nie odważył się nagrać płyty, która w całości byłaby „Kalinowa”. Uczyniła to właśnie Olga Bończyk, bohaterka niedzielnego wieczoru w MCK SOKÓŁ. Koncert odbył się w ramach VIII Wiosennego Festiwalu Artystów Piosenki Pamiętajcie o Ogrodach. Solistce towarzyszyli: Jacek Piskorz - fortepian, Krzysztof Szmańda – perkusja i Andrzej Święs (sądeczanin, znany m.in. z występów z zespole kabaretu Ergo Leszka Bolanowskiego) – kontrabas.
- Skonfrontowanie się z tymi legendarnymi wykonaniami było zawsze wyzwaniem dla śpiewających aktorek – podkreśla Olga Bończyk. – To kompozycje piękne, ale trudne. Piosenki Kaliny naprawdę stawiają poprzeczkę wysoko. Na pozór to wszystko opowiada o miłości, jednak trzeba życiowej dojrzałości, żeby je dobrze wykonać. Zdecydowałam się na ich interpretację dlatego, że jestem wokalistką z wykształcenia i materia muzyczna nie była dla mnie przeszkodą, mogłam cieszyć się ich urodą. Trzeba też było zmierzyć się z wizerunkiem Kaliny i legendą jej życia. Chciałam pokazać uniwersalną i ponadczasową urodę oraz mądrość tych piosenek. Jędrusik miała szczęście śpiewania tekstów Jeremiego Przybory, ja chcę pokazać, jak je odczytuje współczesna kobieta.
Płyty „Listy z daleka”, nagranej z Polską Orkiestrą Radiową, słucha się z przyjemnością. Podobnie ma się z prezentacją tych utworów na żywo. Olga Bończyk w Nowym Sączu po raz pierwszy wystąpiła nie z rozbudownym zespołem instrumentalnym, ale z trójką przyjaciół, świetnych muzyków. Dzięki temu wieczór miał bardzo liryczny i osobisty klimat, widzowie mogli bardziej namacalnie „dotknąć” każdego z utworów. Co piosenka, to owacyjne brawa, począwszy od „Niedużej miłości”, przez „Kalinowe serce”, ”S.O.S.”, poprzez „Zmierzch”, aż po przejmująco brzmiące słowa „Ja nie chcę, spać, ja nie chcę umierać”.
Olga Bończyk pokazała, że muzyka nie przeszkadza jej w śpiewie i ona nie szkodzi muzyce swoją interpretacją słowa. Zademonstrowała też, jak należy wykonywać wspaniałe przeboje wielkiej artystki, w taki sposób, żeby ich nie skopiować, ale żeby włożyć do nich swoją oryginalność, swój talent oraz mistrzostwo aktorskie i wokalne, jednocześnie nie niszcząc ich brzmienia, charakteru i przekazu. Błyskawicznie nawiązała kontakt z publicznością. Zapowiadane utwory okraszała jakąś ciekawą historyjką, przytaczała też zabawne anegdoty o kolegach „z branży”, m.in. o Ryszardzie Rynkowskim i Zbigniewie Wodeckim. Ten pierwszy ma często kłopoty z zapamiętywaniem tekstów (zdarzyło się to też pani Oldze przy „Zmierzchu”, ale wybrnęła z tego wspaniałym żartem). Tego drugiego zapytała kiedyś dziennikarka, czy ma tremę, czy przed koncertem się czegoś obawia. On zaś odparł szczerze: - Tak, bardzo się boję, czy po koncercie… zapłacą!
Recital trwał ponad dwie godziny. W tym czasie było więc radośnie i nader refleksyjnie, był też taki moment, że Olga Bończyk tak się wzruszyła, iż ukradkiem musiała ocierać łzy, żeby nie rozmazać makijażu. Nie zabrakło – oczywiście – bisów. A potem popularna aktorka przez godzinę podpisywała płyty i zdjęcia. Do jej stolika ustawiła się długa kolejka, a ona składała autografy i z każdym sądeczaninem starała się zamienić kilka zdań. A wszystko to robiła z czarującym uśmiechem pięknej kobiety…
*****
Red. Wacław Krupiński: „Listy z daleka" to 12 utworów jakże bliskich miłośnikom polskiej piosenki. Pochodzą przecież ze skarbnicy pereł ofiarowanych przez tandem Wasowski - Przybora, przez Osiecką i Młynarskiego, a śpiewanych ongiś przez Kalinę Jędrusik. Teraz sięgnęła po nie aktorka Olga Bończyk. Właśnie w roku minionym przyszło nam zauważyć, że to już 20 lat od śmierci tej, które ofiarowała nam „Kalinowe serce” i „piosenki Kalinowe”. W roku 2011 minęło również 25 lat pracy artystycznej Olgi Bończyk, aktorki scen warszawskich, szerzej znanej z serialu „Na dobre i na złe", gdzie jako postać posługiwała się językiem migowym. Zna go świetnie, rodzice bowiem nie słyszeli. A zarazem wyrastała w świecie dźwięków, ucząc się w szkole muzycznej. W jednym z wywiadów powiedziała: „Uwielbiam piosenki Kaliny Jędrusik. Marzyłam o zrobieniu tego materiału od blisko siedmiu lat. Wybrane piosenki czekały, a ja wciąż nie znajdowałam dla nich idealnej oprawy. Czułam jednak, że tymi piosenkami będę potrafiła opowiedzieć siebie, będę umiała znaleźć w nich swoje odbicie”. Zatem opowiada o tym, jaka to jest „Nieduża miłość”, jakie walory ma „Ciepła wdówka”, opiewa „Kalinowe serce”, obiecuje, „Nie pożałuje pan”, sprawia, że płyniemy w takt „La valse du mal”, by znaleźć się „W kawiarence „Sułtan””, prosi „Nie budźcie mnie”, namiętnie nawołuje „S.O.S.”, pojawia się jako „Jesienna dziewczyna”, aż wyzna nutami Komedy i słowami Osieckiej „Ja nie chcę spać, ja nie chcę umierać, chcę tylko wędrować po pastwiskach nieba...”. (Właśnie minęło 15 lat, gdy autorka tych słów odeszła). Udajmy się więc z Olgą Bończyk w tę piosenkową podróż. Podróż piękną jak te piosenki, i udaną, jak płyta Olgi Bończyk.
Warto przeczytać…
Fot. PG
Wyszukaj:
MCK SOKÓŁ TV
XXIV Sądecki Festiwal Muzyczny IUBILAEI CANTUS - PRO PATRIA SEMPER | |
1838 |
IV Kongres Kultury Regionów - zwiastun | |
2049 |
8. Festiwal KinoJazda 2018 - relacja | |
1850 |
9 września w pięciu miejscowościach Małopolski: Brzesku, Dobczycach, ... | |
1983 |
IV ZJAZD KARPACKI w 80. rocznicę Święta Gór w Nowym Sączu - wydarzenie ... | |
2181 |
Kalinowe noce, Kalinowe dni, Kalinowy koncert, Kalinowa Olga Bończyk...
„Listy z daleka” – taki tytuł nosił recital Olgi Bończyk. Znana aktorka, wzięła na warsztat (jak sama powiedziała) piosenki z repertuaru niezapomnianej Kaliny Jędrusik.