Kaznodzieja rozgraniczył między „haw”, czyli tu gdzie jesteśmy, na dolinie i „hań" czyli na wirsycku, gdzie już nie ma się czego chwycić, gdzie chciałoby się objąć niebo. I stąd to zawołanie św. Piotra na górze Tabor: „Dobrze, że tu jesteśmy”. Ale „Hań” to również miejsce, gdzie w końcu, u schyłku zywobycia (a nikt przecież nie wie, kiedy to będzie) trza się będzie szykować. To wieczność. Żeby spokojnie tam iść, trzeba tu, na ziemi zachować czujność. Ks. Władysław porównał to do sytuacji kierowcy, który powinien mieć oczy dookoła głowy, mocno trzymać kierownicę, jeśli chce dotrzeć do celu. Bo jest anioł stróż, ale jest i diaboł stróż, dlatego trzeba się modlić, by nie ulec pokusie. Ks. Proboszcz z Kamesznicy przywołał słowa Jana Pawła II, który w Oświęcimiu wskazywał, że winni wojen są nie tylko ci, którzy je wywołują, ale i ci, którzy nie zrobili wszystkiego, co w ich mocy, żeby nie wybuchły. Organizatorzy Olimpiad, festiwali, organizatorzy Święta Dzieci Gór robią wszystko, co w ich mocy, żeby pokój trwał. Wszystko się kończy i wszystko się zaczyna, dlatego ks. Władysław prosił, by mimo zakończenia XX Festiwalu, organizatorzy już myśleli o XXI. Dodajmy, że po mszy uczestnicy festiwalu złożyli ks. Władysławowi Zązlowi serdeczne życzenia z okazji 70. urodzin. Jako prezent przekazali elegancko oprawiony portret, z dedykacją od organizatorów Święta Dzieci Gór i pracowników MCK SOKÓŁ.
Antoni Malczak rozpoczął spotkanie podsumowujące festiwal w sali Romana Sichrawy, cytując ks. Władysława: - Coś się kończy, coś się zaczyna, tydzień temu zaczynaliśmy, dzisiaj znamy się lepiej, ale za kilka godzin mamy powiedzieć sobie: do widzenia. Ks. Tischner powiedział: Ten festiwal się nie kończy, trwa w naszych sercach przez cały rok. Wywozimy z Sącza pamięć o przyjaciołach, wywozimy okruchy przyjaźni, miłości, to o czym co wieczór mówi Józef Broda. Festiwal zrodził się z inspiracji przedwojennego Święta Gór, które miało swój początek w 1935, odbyły się cztery edycje. Po raz ostatni w 1938 roku w Nowym Sączu. Najstarsze Festiwale zostały zainspirowane tym wydarzeniem, Tydzień Kultury Beskidzkiej, Festiwal Folkloru Ziem Górskich, a od dwudziestu lat również Święto Dzieci Gór. Zmieniło się słownictwo. Przed wojną celem była ochrona „swojszczyzny”, my chronimy „niematerialne dziedzictwo”, zależy nam, żeby to, co najwartościowsze, pozostało dla następnych pokoleń. Nie ma lepszego sposobu, niż przekazać dzieciom. Kierowałem się też innymi względami. W woj. nowosądeckim działało wtedy ok. 80 grup dziecięcych. Dziś w Małopolsce tych grup jest ok. 130. A zatem potrzeba, żeby mogli się pokazać, jest jeszcze większa. Staramy się pomagać kadrze prowadzącej, w związku z tym co roku przy Festiwalu organizujemy Warsztatach dla instruktorów. Niezwykłą wartością jest możliwość uczestnictwa instruktorów w omówieniach Rady Artystycznej Festiwalu. Święto jest ideą wielopoziomową, chcemy zbliżeni kultury, religii, dzieci uczą się dostrzegać i akceptować różnice. Bo człowiek o różnym kolorze skóry jest równie piękny. Mówimy o uniwersalnych wartościach: miłości, dobru, prawdzie, pokoju. Wierzymy, że Dziecięca przyjaźń buduje pokój świata dorosłych. Cieszymy się, że mamy tylu przyjaciół: osoby duchowne, wybitnych znawców kultury, pracowników urzędu marszałkowskiego, władze miasta, ale najcenniejszymi przyjaciółmi są instruktorzy. Dziękuję za waszą pracę, która owocuje tym, co widzimy na scenie.
Pan dyrektor podziękował serdecznie całemu zespołowi realizującemu Festiwal, a szczególnie kierownikowi Biura Organizacyjnemu, Małgorzacie Kalarus. Wyjątkowe słowa usłyszał od dyrektora Festiwalu reżyser Józef Broda: - Nie chcę słyszeć Józku, że to może już ostatni raz, że może nie powinieneś przyjeżdżać, może kto inny… Nie chcę tego słyszeć!
I jeszcze ostatnie, smutne słowo od pana dyrektora: państwo Gustel i Siegfried Verbeelen z powodu coraz słabszego zdrowia nie będą już mogli przyjeżdżać na ŚDG. Antoni Malczak przyznał, że szanuje decyzję szacownych specjalistów z Belgii, ale nie zmienia to faktu, że przyjmuje ją ze smutkiem. Podziękował za lata pracy wzbogacającej pracę instruktorów.
Państwo Verbeelen otrzymali długie brawa na stojąco, oraz bukiet kwiatów, w którym Józef Broda schował jeszcze odrobinę muzyki, grając na jednym z listków. Siegfried Verbeelen: - Dziękuję za te miłe słowa, dla nas była to bardzo trudna decyzja, ale jako że nasze zdrowie pogarsza się z roku na rok, doszliśmy do wniosku, że czas się pożegnać. Patrząc wstecz na te wszystkie lata, chcielibyśmy pogratulować pomysłu sprowadzenia tylu nacji w jedno miejsce. Nie można zacząć zbyt wcześnie uczyć małe dzieci, że nie są same na świecie, że nie stanowią jednej nacji, że żyją w świecie, który jest zglobalizowany. Na tym Festiwalu zawsze ważne były dwie płaszczyzny: folklor i przyjaźń. Dzieci mogą uczyć się tutaj jednego i drugiego. I chciałbym państwa komplementować za organizację. Sam jestem organizatorem festiwali i wiem, jak trudno jest skomponować program, szczególnie przy waszej formule. Dlatego chciałem państwu podziękować, że mogliśmy pomóc swoim doświadczeniem, a z drugiej strony, poznać kulturę tylu różnych narodów z polską na czele. Poznawanie niematerialnego dziedzictwa jest dla nas ogromną wartością. Życzymy wszystkiego dobrego w przyszłych latach.
Gustel Verbeelen: - Dziękuję za to, że mogliśmy uczestniczyć w Radzie, spotykać się z zespołami. Macie wielki skarb, który należy zachować, pamiętajcie o tym, żeby tego nigdy nie zagubić. Dziękuję za piękny festiwal, chrońcie go nadal.
W imieniu władz miasta wystąpiłai prezydent Bożena Jawor. Podziękowała organizatorom, a szczególnie Antoniemu Malczakowi i Małgorzacie Kalarus. - Nowy Sącz w ostatni tydzień lipca kipi młodością, folklorem i życzliwością. Dziękuję wszystkim, którym się chciało chcieć przyjechać do polski. Jako nauczyciel wiem, że nie byliście tu na wypoczynku, ale w bardzo odpowiedzialnej pracy. Zapraszam ponownie do Sącza, do Polski, opowiadajcie, że tu są życzliwi ludzie, którzy was zawsze przyjmą.
Dyrektor Małgorzata Kalarus bardzo serdecznie podziękowała za wyrozumiałość i cierpliwość. ŚDG to wyjątkowy festiwal, trudny w organizacji i realizacji. Dzięki cierpliwości uczestników program mógł zostać w pełni zrealizowany. Odbyły się wszystkie zaplanowane koncerty w Nowym Sączu i poza nim. Odbyła się Międzynarodowa konferencja dla instruktorów, którzy mogli swoje spojrzenie na trudne dziś wychowanie dzieci skonfrontować ze spojrzeniem czysto naukowym. - Dzieci bardzo ciężko pracują, proszę przekazać najserdeczniejsze podziękowania. Mamy nadzieję, że wrażenia pozostaną w pamięci nawet wtedy, gdy wejdą w dorosłość. Z przyjemnością wysłucham państwa uwag. Bardzo serdecznie dziękuję moim współpracownikom. Wszystkie działy „Sokoła” były zaangażowane w Festiwal. Na wezwanie pani dyrektor, by podzielić się wrażeniami odpowiedziały wszystkie zespoły.
ZORNICA
Górale z Zakopanego podziękowali za perfekcyjne przygotowanie, szczególnie wszystkim, którzy byli w kuluarach, ich pracy na scenie nie widać, a jest ważna. Komisji za uwagi. A szczególnie kamratom: - Myśleliśmy, że takie dwa bitne narody to najwyżej w kufę sobie mogą dać. A mamy cztery zakochane pary. Zaprzyjaźniliśmy się też z MAŁYM GWOŹDŹCEM i zespołem z Litwy. Najlepszym spoiwem była piłka. Dziękujemy za bezpieczny ośrodek.
MAJERANKI
Podziękowali za wspaniałą atmosferę. Przyjaźń z zespołem z Meksyku rozpoczęta rok temu, pogłębiła się, przyjaciół zabierają ze sobą po Festiwalu do Rabki, nie wiadomo, co z tego będzie. Może też jakaś miłość.
GRANDINELE
Litwini podziękowali Radzie i zespołowi MAŁY GWOŹDZIEĆ, z którymi się zaprzyjaźnili i którego zapraszają na Litwę. Przy tej okazji dyrektor Malczak wyraził wdzięczność zespołowi z Litwy. Przyjechali niejako awaryjnie, zaproszeni w ostatniej chwili, kiedy już było wiadomo, że nie przyjedzie zespół z Ghany.
BULZHAMUUR
Buriaci zabiorą do swojej ojczyzny ciepłą energia tego Festiwalu i będą opowiadać o tym w swoim kraju. - Dziękujemy za to, że wy tak kochacie dzieci. Za waszą dobroć, która na zawsze pozostanie w naszym sercu.
TIATIZCALLI
- Kiedy zaprosiliście nas do siebie, - powiedzieli goście z Meksyku - mieliśmy dużo nadziei związanych z tym Festiwalem. Dla nas dorosłych to jak wrócić na dawne ścieżki. Dziękujemy za tę okazję, by czuć się jak dzieci. Wiemy, ile osób stoi za organizacją, nie zobaczyliśmy wielu z nich, ale wiem, że zrobili kawał roboty. Nazwa zespołu oznacza „wzrost”. Rośniemy razem z dziećmi i na pewno będziemy rosnąć dalej, a przyjaźń z Majerankami… nie wiemy dokąd nas doprowadzi.
MAŁE ROŻNOWIOKI
- Atmosfera na ŚDG jest nieziemska, dzieci są smutne, bo festiwal się już kończy, dla mógłby trwać i trwać. Nasz zespół zaprzyjaźnił się również z Majerankami i Meksykiem… Dzieci chcą jechać do Kurdystanu.
NAWROZ GROUP FOR DANCING & MUSIC
Tłumacz zespołu kurdyjskiego, Raid Rahman (studiował w Polsce i uważa ją za swoją drugą ojczyznę) przyznał, że wszystko, co najważniejsze zostało już powiedziane. - Będąc na tym festiwalu, uczyliśmy się od wszystkich. A przyjechaliśmy, żebyście poznali lepiej naród kurdyjski, bo niewiele się o tym narodzie mówi. Proszę traktować za oficjalne zaproszenie polskich zespołów na dwa festiwale w Iraku.
SPOD KIKULI
Instruktorka z Lalik podziękowała organizatorom za życzliwość, ciepło i opiekuńczość,
MALI DĘBOWCZANIE
- Dzieci są szczęśliwe, spędziły wspaniałe chwile. Miłości na razie nie będzie, bo są za małe, ale będą się przyjaźnić ze swoimi kamratami.
MAŁY GWOŹDZIEC
Było super na miejscu zakwaterowania. Znakomity ośrodek. A szczególne podziękowanie popłynęły do Krzysztofa Wolaka z logistyki, który zorganizował naprawę koła od… traczyka, najważniejszego rekwizytu i tym samym uratował występ zespołu.
GORISTSKHE
Dyrektor zespołu z Gruzji podziękował za zaproszenie na cudowny festiwal, kamratom za gościnę. Przyznał, że takiego festiwalu nigdzie nie ma. - Dziękuję za wspaniałą organizację, opiekę, czuliśmy się bezpieczni w trudnych sytuacjach (ukąszenie dziewczynki przez jakiegoś owada, naprawa autokaru). Tłumaczka Witalina Pastuch dodała, że nie tylko dzieci się wspaniale kamracą na tym Festiwalu, ale i instruktorzy, tłumacze, piloci.
COTIK TENT
Serbowie podziękowali za gościnność i sugestie Rady Artystycznej. Dzieci wezmą ze sobą w sercu same piękne wspomnienia. Szczególnie w pamięci zostaną występy nagrodzone wspaniale przez nowosądecką (i nie tylko) publiczność.
*****
Choć wypowiedzi zespołów zebrałem w całość, tak naprawdę były przeplatane słowami zaproszonych gości. Ks. Władysław Zązel słuchając kolejnych opowieści o narodzinach miłości między członkami kamrackich zespołów zacytował klasyka nieco go, trawestując a wskazując przy tym swojego kamrata w kapłaństwie, ks. Stanisława Kowalika: - Jakby przyszło co do czego, to my som… I dodał: - Chwała organizatorom, co podjęli myśl przedwojenną. Cudownie, że mają ludzie potrzebę spotykania się ze sobą. Przy tym Festiwalu chciałoby się po żywiecku powiedzieć, że „bogacie” było.
Krzysztof Świtalski, dyrektor Regionalnego Centrum Animacji w Zielonej Górze zaprosił Antoniego Malczaka na „Folkową Górę”. - Przyjechałem tutaj, szukając autorytetów i je znalazłem. Jestem pod ogromnym wrażeniem słów, czym jest przyjaźń, dziecko i jak powinniśmy dziecko postrzegać.
Józef Broda: - Uczyliśmy się dotykać mądrości, prawdziwej, która ostatecznie czyni pokój, symbol otwartej dłoni. Mądrość pozbawiona obłudy. Dziecko z natury nie jest obłudne, dziecko to czuje. Staropolskie „czy czujesz”, funkcjonujące wśród górali śląskich znakomicie to oddaje. Te dzieci to rozumieją, mają nastawione serca na pojmowanie prawdziwej mądrości. To jest podobne do przypowieści o skarbie na roli. Te dzieci znalazły ten skarb. Pomóżcie im zabezpieczać to i dzielić się z innym. Jeśli to uczynimy, to w pewnym momencie odkupimy nasze winy dorosłych. Nie umiałem sobie poradzić jako dziecko, kiedy widziałem różnicę między tym, co mówili dorośli, a tym co robili. Pozwólmy sobie na dotknięcie wieczności, tego może nas nauczyć dziecko.
Ks. Stanisław Kowalik: - Jestem dzieckiem zespołu. Jak wiele mu zawdzięczam… praca zespołu broniła mnie przed aniołem zła. We mnie trwa atmosfera spotkań z tamtego czasu.
Jakub Bulzak: (w imieniu festiwalowych mediów) – Gdyby nie istniało coś, co można w mediach pokazać, nie istniałyby media. Festiwal jest trudny i dlatego jest piękny. Festiwal dzieje się na wszystkich kręgach, a media pokazują tylko jeden, ten koncertowy. Nie widzimy, co się dzieje ośrodkach zakwaterowania. Trudno byłoby pokazywać coś tak intymnego jak zawiązywanie przyjaźni. Ten festiwal trwa w Was.
Żaneta Żardecka: - Warto przyjeżdżać do Nowego Sącza, ja też zawsze coś wywożę, tym razem pozwoliłam sobie przepisać motto. Czyńmy pokój, bo jest go coraz mniej, a jest go coraz bardziej potrzeba, bo jest tyle wspaniałych dzieci. Niech one żyją w pokoju.
Kamil Cyganik
Fot. PG